niedziela, 15 marca 2015

Nowy początek- Rozdział 2 [Zoro x Sanji]



Podoba wam się to opowiadanko? Bo ja nim jestem podjarana i jak zwykle nwm ile mniej więcej będzie wszystkich rozdziałów XD
Życzę miłego czytania~! I w końcu muszę zabrać się za Księcia...

~~~
Rozdział 2

Od tego zdarzenia minął rok. Przez cały ten czas Chopper był przy mnie, stworzyliśmy drużynę i pomagaliśmy sobie. Ja go uczyłem walczyć, ekspić i dobrze gospodarować pieniądze. On zajmując się zielarstwem stwarzał dla nas eliksiry i inne mikstury, miał wiele pomysłów i cieszyłem się jego towarzystwem. Tak bym mógł żyć zawsze, inni byli załamani pobytem w grze, a ja odwrotnie, chciałem tu zamieszkać. Pomagałem czasem w zabiciu bossa ale niechętnie i wtedy gdy brakowało mi intemków. Ci którzy mnie znali dziwili się mi, a ja dziwiłem się im.
Tylko Chopper mnie rozumiał.
Po całym tym roku bardzo się zmieniłem. Po pierwsze byłem o wiele silniejszy i zwinniejszy, nie dlatego by zdobywać kolejne piętra, tylko po to, by być najlepszym. Zawsze tego chciałem. Żeby kobiety mnie ubóstwiały, a faceci szanowali, bym w oczach innych był kimś, a nie tylko nudziarzem. Szarym człowiekiem.
Po drugie inaczej się nosiłem, miałem długi czarny, skórzany płaszcz, ciasne spodnie rurki i coś podobnego do białej koszuli. W prawdziwym świecie ubrałbym się bardziej elegancko ale tutaj było ciężko. Walczyłem rapierem, dość lekkim i wytrzymałym jak na ten rodzaj miecza, uczyłem się też walki wręcz, a raczej nogami. Odkryłem że to jest często bardziej skuteczne niż broń biała.
Chopper z reguły nie walczył, dlatego miał o wiele mniejszy lvl ode mnie, ale nosił przy sobie ko-dachi, skróconą katanę której używał gdy wymagała tego sytuacja. Zazwyczaj jednak to ja go broniłem, chłopak wolał się skupiać na zielarstwie i był w tym znakomity. Odkrył naprawdę dużo (nie)przydatnych mikstur, które niestety ja musiałem testować.
- Sanji nadal nie możesz się ruszyć?- chłopak pociągnął mnie za płaszcz i w powietrze wzbił się kolejny obłoczek kurzu.
- Tak… Mówiłem ci, że spróbuję tego gdy wrócimy do miasta ale się uparłeś!- fuknąłem. Nie podoba mi się, że jestem ciągnięty po drodze, będę cały brudny.
- Już nie mam siły!- westchnął mały i mnie puścił, przez to wylądowałem tyłem głowy w górce piachu.- Ciągnę cię tak już pół godziny, a paraliż nadal nie mija!
- Uwierz że mi się to też nie podoba.- spojrzałem na niego poważnym wzrokiem, miał na sobie brązowe spodenki, granatową bluzkę, ciemno-różową pelerynkę i swoją różową czapkę z białym „X” na środku.- Chociaż z drugiej strony wynalazłeś naprawdę mocny lek paraliżujący, jak to zaczniesz sprzedawać czerwonym to zbijesz majątek.
- I armia przyjdzie mnie aresztować.- wzdrygnął się.- Nie… Nie zrobię tego.- potrząsnął szybko głową.
Podreptał chwilę w miejscu i usiadł obok mojej głowy. Bardzo pasowało mi jego towarzystwo, byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, ale trzymałem się z nim nie tylko dla tego. Chopper w dużym skrócie był zwykłą ciapą, sam by sobie tu nie poradził, umarłby przez jakiegoś potwora, a jeśli nie, to bałby się zdobywać lvl i osiadłby w mieście. A tak był ze mną i było to pożyteczne dla nas obu.
- Wiesz co Sanji?
- Co?- poruszyłem lekko głową by spojrzeć na niego.- Oho… Mogę kiwnąć głową, może zaraz minie…
- Chyba pójdę kogoś znaleźć by mi pomógł cię przenieść…
- Oszalałeś?! Chcesz mnie tu tak zostawić?!- wzburzyłem się.- Przecież tu mogą być jacyś czerwoni!
Chopper otworzył swoją mapkę i przekręcił tak bym mógł zobaczyć.
- Nie ma żadnego czerwonego.
- Oni potrafią się maskować.- westchnąłem i trochę zmrużyłem oczy. Dzięki temu zobaczyłem pasek życia Choppera, listę naszej grupy i zielony kryształek nad głową chłopaka który pokazywał jaki jest gracz. Jeśli był zielony to znaczy, że gracz zachowywał się poprawnie, jeśli pomarańczowy to popełnił jakieś przestępstwo np. coś ukradł. A jeśli kryształek był czerwony… Gracz był wtedy zabójcą i nie chodziło tu o potwory, a o innych graczy. Zabijali ich z zimną krwią wiedząc, że w prawdziwym świecie też umrą, bo jak w SAO pasek życia osiągał 0 to NerveGear spalał ci mózg.
- Ale spójrz… Tu niedaleko ktoś jest.- wskazał na zielony punkcik na mapie.
- To też może być czerwony… ONI UMIĄ SIĘ MASKOWAĆ!
- Ale warto spróbować.- zaśmiał się i odpiął mój rapier od paska.- Będę się nim bronić!
- Nie potrafisz…- westchnąłem.
- Znam podstawowe sekwencje ruchów!- zrobił oburzoną minę i odwrócił się. Potem ruszył w stronę tamtego ludzia.- Zaraz wrócę.
Westchnąłem i zamknąłem oczy by pomodlić się o szczęście dla tej boidupy.



Nie wracał dosyć długo, zaczynałem się martwić, przecież ten ktoś nie był tak daleko. Nawet nie miałem jak sprawdzić na mapce czy jeszcze żyje… Cholerny paraliż! Do tego leżę na środku drogi, normalnie cudowny łup dla złodziei.
Westchnąłem i zamknąłem oczy by zachodzące słońce mi ich nie raniło. Niby to gra a często mam wrażenie, że to mój nowy dom. Szczerze to nie chcę kończyć tej gry, dobrze mi tu, o wiele lepiej niż poza SAO. Tu jest łatwiej, mimo że potwory czają się na każdym kroku i mogą cię zabić. To trochę żałosne, ale tak właśnie uważam, ten świat uważam za dom, ten prawdziwy za koszmar. Wolę machać mieczem i stawać się silniejszym niż pisać sprawdziany w szkole i zmagać się z tamtymi trudnościami.
- Sanji! To nie jest czerwony! Pomoże nam!- usłyszałem radosny głos Choppera biegnącego w moją stronę.
- Za ile?- westchnąłem i otworzyłem oczy.
- Za nic.- usłyszałem mocny męski głos, aż mi ciarki przeszły po plecach, ale nie ze strachu.-  I tak idę do miasta.
Nie nachylił się nade mną więc nie miałem zbyt możliwości zobaczyć jego gęby. Chopper oddał mi rapiera i poprawił swoją czapę.
- Jak masz w ogóle na imię?- zapytał.- Ja jestem Tony Tony Chopper, a to Sanji.
- Jestem Zoro.- mruknął i do moich uszu doszedł zgrzyt zbroi. Czyżby kolejny facio który wzoruje się na rycerzach?
Poczułem jak łapie mnie za rękę i nachyla nade mną. No ja nie wierze… Zielone włosy..! Niby przysłonięte czarną bandamą ale nie da się ukryć tego soczyście trawiastego koloru! Przy jednym uchu wisiały trzy złote kolczyki i twarzyczkę miał całkiem przystojną, ale taką… gangsterską. Po prostu przypominał mi typa spod ciemnej gwiazdy, a jednak miałem przeczucie, że nie jest zły.
Pociągnął mnie do góry, był naprawdę siny, jeszcze nie czułem czegoś takiego i zaraz przewiesił mnie sobie przez ramię. Miał na sobie zbroję podobną do tych samurajskich, na nogach miał coś co przypominało glany, a do pasa przyczepione trzy katany (zrymowało się się O_o).
Może wzbudzał swym wzrokiem i wyglądem strach, ale nie u mnie, ja wybuchnąłem wręcz śmiechem.
- Chopper! Hahaha! Gratuluję ci, on na pewno nie jest czerwony!- wręcz płakałem ze śmiechu.- To na pewno ZIELONY!
- Zamknij się głupia brewko!- warknął i Dość brutalnie mnie podrzucił na ramieniu.
- Nie mogłem się powstrzymać sałato.- chichotałem.
- Oj ja zaraz się nie powstrzymam przed czymś.- warknął.- Tylko paraliż cię puści to sklepię ci buźkę.
- Dajesz.- prychnąłem.- Nie mogę się doczekać.
Zoro ze mną na ramieniu ruszył drogą do miasta, koło niego szedł Chopper trzymający swoja czapkę by wiatr jej nie zwiał.

poniedziałek, 9 marca 2015

Nowy początek- Rozdział 1 [Zoro x Sanji]

No i nadszedł ten czas~! W końcu udało mi się napisać pierwszy rozdział i jestem z niego baardzo zadowolona~! Mam nadzieję, że wy też będziecie :)
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba wam się mój pomysł na tą historię :3

~~~
Rozdział 1




Padało. Od samego rana niebo było zachmurzone i lało jak nigdy. Powrót ze szkoły jeszcze nigdy nie był dla mnie taki ciężki, ale miałem ze sobą coś co sprawiało, że na moich ustach pojawiał się uśmiech. Jako jednemu z niewielu udało mi się go kupić, specjalnie dla tego nie poszedłem na pierwsze lekcje.
Otworzyłem drzwi domku i cicho wszedłem do środka. Moja kurtka ociekała wodą, podobnie jak włosy. Dziadyga pewnie będzie robił raban że nabrudziłem… On zawsze robi raban. Krzyczy, bluźni i narzeka na mnie, przez co ja do niego też miło się nie odzywam. Takie jest życie, takiego sobie dzieciaka wybrał, mógł innego, ale akurat wziął mnie. Do tej pory nie mam pojęcia dlaczego zainteresował się mną w domu dziecka.
Zdjąłem zabłocone buty i zostawiłem je na wycieraczce, kurtkę powiesiłem na wieszaku i na palcach, ze sporą paczką pod pachą ruszyłem do swojego pokoju. Już byłem tak blisko schodów, tak blisko wymarzonej samotni… ale zdradziła mnie skrzypiąca deska. Wystarczyło na niej leciutko stanąć i z kuchni od razu wyszedł Zeff i rzucił we mnie drewnianą łyżką.
- Gdzie leziesz gówniarzu?!- krzyknął.
Oberwałem łyżką w głowę cudem unikając wydłubania oka.
- Do pokoju, dziadygo.- mruknąłem, poprawiłem plecak, mocniej złapałem karton i ruszyłem do schodów.
- Do kuchni się lepiej rusz i ugotuj coś ty nieudaczniku!
- Zamknij się.- warknąłem.- Mam lepsze rzeczy do roboty.
- Co ty znowu przyniosłeś do chałupy?!- postąpił kilka kroków ku mnie.- Mówiłem ci że masz czegoś takiego tu nie przynosić!
- Odwal się!- krzyknąłem i biegiem ruszyłem do swojego pokoju. Słyszałem jak Zeff jest za mną, ale ja zawsze byłem zwinniejszy, więc jednym susem pokonałem schody i wbiegłem do pokoju zamykając go na klucz. Westchnąłem lekko i rozluźniłem się, już jestem bezpieczny, tutaj mnie nie dorwie, wzmocniłem ostatnio zamki.
- Sanji wyłaź!- siwy mężczyzna walnął pięścią w drzwi.- Otwieraj smarku!
- Zostaw mnie…- szepnąłem i rzuciłem plecak z książkami w kąt.
Teraz, chociaż na chwilę oderwę się od tej zakichanej rzeczywistości.
Usiadłem na łóżku i pudełko położyłem sobie na kolanach. Odetchnąłem i powoli przeczesałem sobie włosy. To takie podniecające i straszne zarazem… Wystarczy to włączyć i dostanę się do innego świata, wszystkie zmartwienie znikną chociaż na parę godzin. Może tam stanę się lubiany i będą mnie szanować? Może tam będę silny i nie będę bał się kogoś zranić czy uderzyć? Może w końcu odnajdę siebie?
Ręce mi się trzęsły gdy otwierałem pudełko, a gdy ujrzałem co jest w środku pośród styropianu to myślałem że serce mi za chwilę stanie. NerveGear był taki duży… ale co się dziwić? Miał wejść na głowę. Wyjąłem go delikatnie i obejrzałem. Nie był ciężki, ale wiedziałem, że w nim skrywa się cały świat. Jego metaliczny połysk nie dawał poznać że gdy go założę ujrzę błękitne niebo i zieloną trawę. Kto wie co jeszcze? Potwory, drzewa, morza, innych ludzi…
Uśmiechnąłem się szeroko i zabrałem się za podłączanie go, najpierw do prądu, potem do sieci i w końcu włożyłem do niego grę. Wystarczy go tylko założyć…
Zdjąłem z siebie marynarkę i rozpiąłem koszulę, moje ruchy były szybkie i niezdarne, chciałem już dostać się do gry, a nie dalej tu tkwić. Położyłem się na łóżku i włożyłem na głowę NerveGear’a.
- To takie stresujące…- jęknąłem, odetchnąłem kilka razy i zamknąłem oczy.
Już zaraz…
Jeszcze trochę…
To się zaraz stanie!
Będę innym człowiekiem!
Będę najlepszy!
- Link start!

***

Tak się to właśnie zaczęło. Byłem zachwycony Sword Art Online, wszystko tam było o wiele lepsze niż w prawdziwym świecie, trawa zieleńsza, powietrze czystsze, drzewa wyższe. Zachwycałem się każdym szczegółem, każdym stworzeniem i każdym człowiekiem. Pierwsze co zabrałem się za ekspienie, musiałem przecież zdobyć jakieś pieniądze by kupić sobie dobry ekwipunek. Zabijałem dziki i wilki by podnieść sobie poziom, raniły mnie nieźle, ale to wiadome, dopiero co zaczynałem tę grę i musiałem ją poznać. Zadziwiała i zachwycała mnie na każdym kroku, tu można było robić tyle cudownych rzeczy i nikt się ciebie nie czepiał o nic. Mogłeś wyglądać jak chcesz i walczyć czym chcesz, a to było niesamowicie wygodne. W SAO wyglądałem o wiele lepiej niż w rzeczywistości, przede wszystkim nie miałem moich śmiesznych brwi. Zachowałem blond włosy jednak były tutaj inaczej ułożone, szarmancko zaczesane do tyłu. Nadal starałem się też wyglądać elegancko i chociaż ciężko było znaleźć u NPC taki strój, to czarny był podstawowym kolorem mojego ubioru. Walczyłem lekką bronią i nogami, dlatego skupiłem się na zręczności i szybkości, do tego zacząłem zapamiętywać sekwencje ruchów potrzebne do uruchomienia ataku. Na początku wydawało się to skomplikowane ale wystarczyło odpowiednio ustawić miecz i system sam dalej wykonywał za ciebie atak.
Mój zachwyt grą uleciał gdy znikł przycisk „wyloguj”. Nie wiedziałem o co chodzi i zacząłem się denerwować myśląc że to jakiś głupi żart adminów, czy błąd, który powinni naprawić. Musiałem przecież odrobić lekcje, ugotować sobie kolacje i iść spać, a tu nie można się wylogować!
Usiadłem wnerwiony na trawie i westchnąłem chcąc poczekać na informacje o naprawie błędu. Z nudów nawet zacząłem porządkować swój ekwipunek, a może znajdę w nim jakąś zbroję lub coś innego co wypadło z wilka? Ten strój który dostałem na start bardzo mi nie odpowiadał, a co jeśli jakieś ładne laski zobaczą mnie w tym? Tak nie może być…
- Przepraszam…- usłyszałem za sobą dość cieniutki chłopięcy głosik. Odwróciłem głowę by sprawdzić kto to. Był to niewysoki chłoptaś z różową czapką na głowie i brązowymi włosami. Miał niebieskie oczy, trochę ciemniejsze od moich i podobny strój do mojego tylko w innym kolorze.
- Co się stało?- mruknąłem zamykając menu.
- Czy… ty też nie masz opcji „wyloguj”?
- No niestety tak.- westchnąłem.- Pewnie zaraz to naprawią.
- Mam złe przeczucia…- w jego wielkich oczach pojawiły się łzy.- A co będzie jak stąd nie wyjdziemy?
- Nie spinaj się mały.- wstałem i poklepałem go po głowie. Miał dziecięcą urodę.- Trzeba chwile poczekać.
Dostrzegłem, że przy pasie ma mały sztylet, pewnie nie czuje się dobrze w walce bronią. Może chce zostać handlarzem? Albo kowalem…?
- Mogę zostać z tobą?
- Niech będzie.- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę.- Jestem Sanji.
- A ja Tony Tony Chopper.- złapał nieśmiało moją rękę po czym usiedliśmy na trawie.
- Wybacz że pytam, ale ile masz lat?
- 12…- westchnął.- Pierwszy raz gram w taką grę, tu jest cudownie… Ale strasznie…
- To prawda, ale to tylko gra, nie umrzemy tu.- zaśmiałem się.- Ja mam 18 lat.
Chopper objął swoje nogi i oparł głowę na kolanach, wyglądał teraz tak niewinnie… To dziwne że takie dziecko wybrało taką grę. Może zrobił to dlatego by przenieść do swojej sfery marzeń i tak jak ja odkryć swój świat, ten odpowiedni świat? Albo po prostu kupił ją z ciekawości.
- Jak sobie radzisz tutaj? Masz już jakiś lvl?
- Mam drugi..- szepnął.- Straszne są te potwory i nie mogę zapamiętać sekwencji ruchów…- naciągnął swoją czapkę bardziej na oczy jakby chciał się schować ze wstydu.
- Jak chcesz to będę mógł ci pomóc jutro. Nauczę cię paru rzeczy…
- Serio?- spojrzał na mnie.- Dziękuję!
Zaśmiałem się i otworzyłem okno menu by dodać chłopaka do przyjaciół, przy okazji sprawdziłem czy można się już wylogować. Niestety ale nadal nie było to możliwe. Chopper przyjął zaproszenie do znajomych i powrócił do poprzedniej pozycji.
- Sanji…?- zaczął ale przerwało mu niebieskie światło pojawiające się wokół niego, a potem wokół mnie. Zrobił przerażone oczy i szybko wstał.
- Spokojnie…- powiedziałem.- To teleport.
Chwilę potem zostaliśmy przeniesieni na główny plac Miasta Początku gdzie kolejno pojawiali się wszyscy gracze. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, może po prostu admini chcieli nas poinformować o błędzie.
.
.
.
Jednak okazało się, że się stąd nie wydostaniemy. Że jesteśmy tutaj uwięzieni dopóki nie dotrzemy na ostanie piętro i nie ma innej możliwości wydostania się stąd. Powiedział nam to stwórca SAO, Akihiko Kayaba, który stworzył grę tylko po to by potraktować nas jak zabawki. Oznajmił, że jeśli ktoś z zewnątrz nas odłączy, to NerveGear spali nam mózg, jak mikrofalówka… Zostaliśmy tu uwięzieni, zostaliśmy oszukani. Ludzie zaczęli histeryzować i panikować. Niektórzy płakali, inni nie wierzyli, nawet po tym, jak Kayaba sprawił, że nasze postacie przybrały nasze wyglądy, nas z rzeczywistości.
Nie wiedziałem czy cieszyć się czy płakać, przecież miałem możliwość życia w tym idealnym świecie, bez problemów realnego świata. Bez Zeffa, bez szkoły, bez ludzi którzy mnie nie lubili. Szkoda tylko, że z moimi brewkami i bez papierosów.
- Sanji? To ty..?- szepnął przerażony i zapłakany Chopper. W sumie to jego wygląd wcale się nie zmienił, stał się tylko troszkę bledszy i jego rysy twarzy się wygładziły.
- To ja.- złapałem go za rękę.- Chodźmy szybko.- pociągnąłem go.- Musimy stąd uciekać, oni zaraz będą wariować.- wskazałem na ludzi wokół nas.
Nie zważając na szlochy mojego znajomego zacząłem z nim biec w stronę bram miasta. Trzeba było się dostać gdzie indziej i tam zacząć przygotowania do stania się silniejszym. Wiatr mocno zawiał i las zaszumiał. Wyjąłem swoją lekki miecz by móc bronić się przed ewentualnymi potworami i biegłem ile sił miałem w nogach.
Przed siebie.
Z Chopperem.
Ku początkowi.

środa, 4 marca 2015

Urodziny Sanji'ego

Ojeeeeej...! Co ze mnie za fanka?! Tak spóźnić się z życzeniami dla ulubionej postaci ;_; 
Sanji tak bardzo przepraszam! Życzę ci wszystkiego dobrego, najlepszego i odjechanego! Dużo Zoro, a najwięcej w łóżku i koło ucha by ci szeptał czułe słówka :*
Jeszcze więcej walk, przygód i krwotoków. Piękniejszego zdjęcia na liście gończym i żebyś dalej kochał gotowanie i nie opuszczał głodnych i spragnionych. Żebyś znalazł All blue i cieszył się nim razem ze swoimi przyjaciółmi, ze swoją załogą i kochanym glonem~!


Bardzo przepraszam że nie ma opowiadanka dla naszego solenizanta, ale postaram się je wkrótce napisać i wstawić!
Do tego ogłoszenia parafialne, ostatnio nic nie wstawiałam bo miałam małe problemy ale już powinno być lepiej, więc w weekendo powinna pojawić się notka. I to nie będzie "Książę" to będzie niespodzianka~! Ostatnio bowiem do głowy przyszedł mi genialny pomysł :3