Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba wam się mój pomysł na tą historię :3
~~~
Rozdział 1
Padało. Od samego rana niebo było zachmurzone i lało jak
nigdy. Powrót ze szkoły jeszcze nigdy nie był dla mnie taki ciężki, ale miałem
ze sobą coś co sprawiało, że na moich ustach pojawiał się uśmiech. Jako jednemu
z niewielu udało mi się go kupić, specjalnie dla tego nie poszedłem na pierwsze
lekcje.
Otworzyłem drzwi domku i cicho wszedłem do środka. Moja
kurtka ociekała wodą, podobnie jak włosy. Dziadyga pewnie będzie robił raban że
nabrudziłem… On zawsze robi raban. Krzyczy, bluźni i narzeka na mnie, przez co
ja do niego też miło się nie odzywam. Takie jest życie, takiego sobie dzieciaka
wybrał, mógł innego, ale akurat wziął mnie. Do tej pory nie mam pojęcia
dlaczego zainteresował się mną w domu dziecka.
Zdjąłem zabłocone buty i zostawiłem je na wycieraczce,
kurtkę powiesiłem na wieszaku i na palcach, ze sporą paczką pod pachą ruszyłem
do swojego pokoju. Już byłem tak blisko schodów, tak blisko wymarzonej samotni…
ale zdradziła mnie skrzypiąca deska. Wystarczyło na niej leciutko stanąć i z
kuchni od razu wyszedł Zeff i rzucił we mnie drewnianą łyżką.
- Gdzie leziesz gówniarzu?!- krzyknął.
Oberwałem łyżką w głowę cudem unikając wydłubania oka.
- Do pokoju, dziadygo.- mruknąłem, poprawiłem plecak,
mocniej złapałem karton i ruszyłem do schodów.
- Do kuchni się lepiej rusz i ugotuj coś ty nieudaczniku!
- Zamknij się.- warknąłem.- Mam lepsze rzeczy do roboty.
- Co ty znowu przyniosłeś do chałupy?!- postąpił kilka
kroków ku mnie.- Mówiłem ci że masz czegoś takiego tu nie przynosić!
- Odwal się!- krzyknąłem i biegiem ruszyłem do swojego
pokoju. Słyszałem jak Zeff jest za mną, ale ja zawsze byłem zwinniejszy, więc
jednym susem pokonałem schody i wbiegłem do pokoju zamykając go na klucz.
Westchnąłem lekko i rozluźniłem się, już jestem bezpieczny, tutaj mnie nie
dorwie, wzmocniłem ostatnio zamki.
- Sanji wyłaź!- siwy mężczyzna walnął pięścią w drzwi.-
Otwieraj smarku!
- Zostaw mnie…- szepnąłem i rzuciłem plecak z książkami w
kąt.
Teraz, chociaż na chwilę oderwę się od tej zakichanej
rzeczywistości.
Usiadłem na łóżku i pudełko położyłem sobie na kolanach.
Odetchnąłem i powoli przeczesałem sobie włosy. To takie podniecające i straszne
zarazem… Wystarczy to włączyć i dostanę się do innego świata, wszystkie
zmartwienie znikną chociaż na parę godzin. Może tam stanę się lubiany i będą
mnie szanować? Może tam będę silny i nie będę bał się kogoś zranić czy uderzyć?
Może w końcu odnajdę siebie?
Ręce mi się trzęsły gdy otwierałem pudełko, a gdy ujrzałem
co jest w środku pośród styropianu to myślałem że serce mi za chwilę stanie.
NerveGear był taki duży… ale co się dziwić? Miał wejść na głowę. Wyjąłem go
delikatnie i obejrzałem. Nie był ciężki, ale wiedziałem, że w nim skrywa się
cały świat. Jego metaliczny połysk nie dawał poznać że gdy go założę ujrzę
błękitne niebo i zieloną trawę. Kto wie co jeszcze? Potwory, drzewa, morza,
innych ludzi…
Uśmiechnąłem się szeroko i zabrałem się za podłączanie go, najpierw
do prądu, potem do sieci i w końcu włożyłem do niego grę. Wystarczy go tylko
założyć…
Zdjąłem z siebie marynarkę i rozpiąłem koszulę, moje ruchy
były szybkie i niezdarne, chciałem już dostać się do gry, a nie dalej tu tkwić.
Położyłem się na łóżku i włożyłem na głowę NerveGear’a.
- To takie stresujące…- jęknąłem, odetchnąłem kilka razy i
zamknąłem oczy.
Już zaraz…
Jeszcze trochę…
To się zaraz stanie!
Będę innym człowiekiem!
Będę najlepszy!
- Link start!
***
Tak się to właśnie zaczęło. Byłem zachwycony Sword Art
Online, wszystko tam było o wiele lepsze niż w prawdziwym świecie, trawa
zieleńsza, powietrze czystsze, drzewa wyższe. Zachwycałem się każdym
szczegółem, każdym stworzeniem i każdym człowiekiem. Pierwsze co zabrałem się
za ekspienie, musiałem przecież zdobyć jakieś pieniądze by kupić sobie dobry
ekwipunek. Zabijałem dziki i wilki by podnieść sobie poziom, raniły mnie nieźle,
ale to wiadome, dopiero co zaczynałem tę grę i musiałem ją poznać. Zadziwiała i
zachwycała mnie na każdym kroku, tu można było robić tyle cudownych rzeczy i
nikt się ciebie nie czepiał o nic. Mogłeś wyglądać jak chcesz i walczyć czym
chcesz, a to było niesamowicie wygodne. W SAO wyglądałem o wiele lepiej niż w
rzeczywistości, przede wszystkim nie miałem moich śmiesznych brwi. Zachowałem
blond włosy jednak były tutaj inaczej ułożone, szarmancko zaczesane do tyłu.
Nadal starałem się też wyglądać elegancko i chociaż ciężko było znaleźć u NPC
taki strój, to czarny był podstawowym kolorem mojego ubioru. Walczyłem lekką
bronią i nogami, dlatego skupiłem się na zręczności i szybkości, do tego
zacząłem zapamiętywać sekwencje ruchów potrzebne do uruchomienia ataku. Na
początku wydawało się to skomplikowane ale wystarczyło odpowiednio ustawić
miecz i system sam dalej wykonywał za ciebie atak.
Mój zachwyt grą uleciał gdy znikł przycisk „wyloguj”. Nie wiedziałem
o co chodzi i zacząłem się denerwować myśląc że to jakiś głupi żart adminów,
czy błąd, który powinni naprawić. Musiałem przecież odrobić lekcje, ugotować
sobie kolacje i iść spać, a tu nie można się wylogować!
Usiadłem wnerwiony na trawie i westchnąłem chcąc poczekać na
informacje o naprawie błędu. Z nudów nawet zacząłem porządkować swój ekwipunek,
a może znajdę w nim jakąś zbroję lub coś innego co wypadło z wilka? Ten strój
który dostałem na start bardzo mi nie odpowiadał, a co jeśli jakieś ładne laski
zobaczą mnie w tym? Tak nie może być…
- Przepraszam…- usłyszałem za sobą dość cieniutki chłopięcy
głosik. Odwróciłem głowę by sprawdzić kto to. Był to niewysoki chłoptaś z
różową czapką na głowie i brązowymi włosami. Miał niebieskie oczy, trochę
ciemniejsze od moich i podobny strój do mojego tylko w innym kolorze.
- Co się stało?- mruknąłem zamykając menu.
- Czy… ty też nie masz opcji „wyloguj”?
- No niestety tak.- westchnąłem.- Pewnie zaraz to naprawią.
- Mam złe przeczucia…- w jego wielkich oczach pojawiły się
łzy.- A co będzie jak stąd nie wyjdziemy?
- Nie spinaj się mały.- wstałem i poklepałem go po głowie.
Miał dziecięcą urodę.- Trzeba chwile poczekać.
Dostrzegłem, że przy pasie ma mały sztylet, pewnie nie czuje
się dobrze w walce bronią. Może chce zostać handlarzem? Albo kowalem…?
- Mogę zostać z tobą?
- Niech będzie.- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę.- Jestem
Sanji.
- A ja Tony Tony Chopper.- złapał nieśmiało moją rękę po
czym usiedliśmy na trawie.
- Wybacz że pytam, ale ile masz lat?
- 12…- westchnął.- Pierwszy raz gram w taką grę, tu jest
cudownie… Ale strasznie…
- To prawda, ale to tylko gra, nie umrzemy tu.- zaśmiałem
się.- Ja mam 18 lat.
Chopper objął swoje nogi i oparł głowę na kolanach, wyglądał
teraz tak niewinnie… To dziwne że takie dziecko wybrało taką grę. Może zrobił
to dlatego by przenieść do swojej sfery marzeń i tak jak ja odkryć swój świat,
ten odpowiedni świat? Albo po prostu kupił ją z ciekawości.
- Jak sobie radzisz tutaj? Masz już jakiś lvl?
- Mam drugi..- szepnął.- Straszne są te potwory i nie mogę
zapamiętać sekwencji ruchów…- naciągnął swoją czapkę bardziej na oczy jakby
chciał się schować ze wstydu.
- Jak chcesz to będę mógł ci pomóc jutro. Nauczę cię paru
rzeczy…
- Serio?- spojrzał na mnie.- Dziękuję!
Zaśmiałem się i otworzyłem okno menu by dodać chłopaka do
przyjaciół, przy okazji sprawdziłem czy można się już wylogować. Niestety ale
nadal nie było to możliwe. Chopper przyjął zaproszenie do znajomych i powrócił
do poprzedniej pozycji.
- Sanji…?- zaczął ale przerwało mu niebieskie światło
pojawiające się wokół niego, a potem wokół mnie. Zrobił przerażone oczy i
szybko wstał.
- Spokojnie…- powiedziałem.- To teleport.
Chwilę potem zostaliśmy przeniesieni na główny plac Miasta
Początku gdzie kolejno pojawiali się wszyscy gracze. Nie wiedzieliśmy o co
chodzi, może po prostu admini chcieli nas poinformować o błędzie.
.
.
.
Jednak okazało się, że się stąd nie wydostaniemy. Że
jesteśmy tutaj uwięzieni dopóki nie dotrzemy na ostanie piętro i nie ma innej
możliwości wydostania się stąd. Powiedział nam to stwórca SAO, Akihiko Kayaba, który
stworzył grę tylko po to by potraktować nas jak zabawki. Oznajmił, że jeśli
ktoś z zewnątrz nas odłączy, to NerveGear spali nam mózg, jak mikrofalówka…
Zostaliśmy tu uwięzieni, zostaliśmy oszukani. Ludzie zaczęli histeryzować i
panikować. Niektórzy płakali, inni nie wierzyli, nawet po tym, jak Kayaba
sprawił, że nasze postacie przybrały nasze wyglądy, nas z rzeczywistości.
Nie wiedziałem czy cieszyć się czy płakać, przecież miałem
możliwość życia w tym idealnym świecie, bez problemów realnego świata. Bez
Zeffa, bez szkoły, bez ludzi którzy mnie nie lubili. Szkoda tylko, że z moimi
brewkami i bez papierosów.
- Sanji? To ty..?- szepnął przerażony i zapłakany Chopper. W
sumie to jego wygląd wcale się nie zmienił, stał się tylko troszkę bledszy i
jego rysy twarzy się wygładziły.
- To ja.- złapałem go za rękę.- Chodźmy szybko.- pociągnąłem
go.- Musimy stąd uciekać, oni zaraz będą wariować.- wskazałem na ludzi wokół
nas.
Nie zważając na szlochy mojego znajomego zacząłem z nim biec
w stronę bram miasta. Trzeba było się dostać gdzie indziej i tam zacząć
przygotowania do stania się silniejszym. Wiatr mocno zawiał i las zaszumiał.
Wyjąłem swoją lekki miecz by móc bronić się przed ewentualnymi potworami i
biegłem ile sił miałem w nogach.
Przed siebie.
Z Chopperem.
Ku początkowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz