niedziela, 8 lutego 2015

Księżnicka na ziarnku grochu- przedstawienie [One Piece]

Konichiwa~! Jak tam u was? Bo u mnie minął właśnie tydzień ferii ;_;
Muszę zabrać się powoli za naukę, odrabianie lekcji, zrobienie plakatu i przeczytanie książki. Oprócz tego treningi i pisanie.
Zabrałam się za przedstawienie z OP ale uważam, że to nie jest tak dobre jak poprzednie, no ale cóz widocznie nie miałam odpowiedniego humoru. 
Niedługo postaram się wstawić kolejny rozdział Księcia chociaż kopletnie nie wiem co się tam może dziać XD

Uwaga~! Wszystkich chętnych zapraszam na mojego bloga robiącego trochę za... nie wiadomo co o mnie i o tym o czym się interesuje :)
pamietnik-kendoki.blogspot.com 

~~~

Na scenę wchodzi Robin ubrana w fioletową, połyskującą sukienkę sięgającą nad kolana. Zza sceny słychać okrzyk „Mellorin! Mellorin!”.

Robin: Pewnego dnia w dalekim królestwie na Grand Line, książę imieniem Sanji poszukiwał pięknej żony. Kochał wszystkie kobiety ale z nakazu matki szukał prawdziwej księżniczki. Codziennie udawał się więc w podróż by takową znaleźć.

Na scenę wchodzi Usopp i Luffy.

Usopp: Słuchaj Luffy, masz grać księżniczkę i masz stać właśnie tutaj.
Luffy: Oi, a co za to dostanę?

Nami wchodzi na scenę, łapie chłopaków i ciągnie ich za kurtynę krzycząc.

Nami: Co za debile! To nie próba!

Robin uśmiecha się miło

Robin: Tak więc Sanji szuka desperacko kobiety

Robin schodzi ze sceny i wchodzi na nią Sanji w garniturze i koronie na głowie. Chodzi przez jakiś czas w kółko po czym staje na środku i rozgląda się.

Sanji: Tyle tu pięknych Pań i żadna do wyrwania.

Na scenę wbiegają Chopper, Luffy i Brook przebrani za księżniczki. Każdy z nich miał na sobie sukienki.

Brook: My jesteśmy na wydaniu.
Sanji: Zgłoszenia do programu „Rolnik szuka żony” składa się nie tu tylko tam dalej.
Luffy: Rolnik szuka? Idę mu pomóc!

Luffy zbiega ze sceny. Sanji podchodzi do królewien i zaczyna je dokładnie oglądać. Najpierw wskazuje na Brooka.

Sanji: Jesteś za chuda, zero krągłości.
Brook: To pójdę do Top Model. Yohohohoho!

Sanji wskazuje na Choppera.

Sanji: A ty jesteś zbyt włochata! Zdejmij to futro..

Chopper zabiera się do zdjęcia futra.

Chopper: Już się robi… Ale zaraz… Ja nie mogę go zdjąć!
Sanji: Czy znajdę kiedyś godną siebie żonę?

Sanji wzdycha i schodzi ze sceny, za nim schodzą księżniczki. Na scenę wchodzi Usopp w królewskiej sukni a za nim Sanji i Franky w zbroi.

Usopp: I jak było drogi synku?

Sanji siada na podłodze.

Sanji: Nie znalazłem żadnej, wszystkie do Trudnych spraw się nadają.
Usopp: Ale jak to? Znów się nie udało?

Nagle Usopp wzdycha

Usopp: Dlaczego ja mam grać królową? Nie jestem taki gruby jak ona…

Nami wchodzi na scenę w starej sukience

Nami: Ale zaraz będziesz! Stul pysk i graj!
Usopp: Strażniku broń mnie!
Franky: Ale jak?
Usopp: Za cycki łap!
Nami: Ja ci złapię! Do księcia przyszłam! Królewna jestem!
Usopp: Taka brzydka i stara?
Nami: Zabiję cię…

Sanji zrywa się z podłogi i podbiega do Nami.

Sanji: Cóż z ciebie za piękną królewna! Anioły mi ciebie zesłały! Mellorin! Mellorin!
Nami: To może ja pójdę jednak do rolnika…
Usopp: Nie ma ślubu! Nie zgadzam się!
Sanji: Ja się jeszcze nie oświadczyłem matko!
Usopp: Nie uczynniaj tego! Najpierw ta dziewka przejdzie test! Straż! Przynieść mi tu dwadzieścia materacy i ziarno grochu!
Franky: Nie dam rady sam
Sanji: A gdzie ten głupi glon?! Śpi pewnie! Chlorofil hoduje!
Franku: Przy świecy się nie da, a bez niej to ciemno w zamku…

Sanji zszedł ze sceny. Słychać było krzyki i zaraz Zoro w zbroi został wkopany na scenę.

Zoro: Głupi Kucharzyk..

Sanji wchodzi na scenę ze złą miną.

Sanji: Po materace won!
Zoro i Franky zeszli ze sceny i zaczęli wnosić na nią 20 materacy. Królowa włożyła pod nie ziarnko grochu.

Usopp: Wejdź tam księżniczko i powiedz jak ci jest.
Nami: Nie wdrapię się tam. Potrzebny mi schodek!

Na scenę wchodzi Luffy w sukience dłubiąc w nosie.

Luffy: Oi, kiedy idziemy do domu? Głooooodny jestem.
Nami: Luffy będziesz schodkiem! Chodź tu!

Luffy podszedł do nami a ta ustawiła go tak żeby wejść po nim na materace. Usadowiła się i położyła na górze.

Usopp: I jak ci jest tam na górze?!
Nami: Miękko chociaż trochę wietrznie, chyba zapowiada się na deszcz…
Usopp: To oszustka! Nie jest księżniczką! Straż brać ją!

Franky złapał Nami za nogę, ściągnął ją z materacy na swoje ręce i ruszył z nią za scenę. Sanji pobiegł za nimi histeryzując, a za nim pobiegł Usopp. Na scenę wchodzi Robin.

Robin: Książę niestety nie znalazł swojej wybranki, jego matka umarła staro i zaczęto się zastanawiać czy test na księżniczkę jest odpowiedni. Jeśli któraś z pań na scenie poszukuje męża proszę się zgłaszać za scenę. Może dzięki wam znów będziemy mieć nadzieję na szczęśliwy koniec?

Kurtyna opada.
Za kurtyną.

Zoro opiera się o materace.

Zoro: Oi Luffy… Podsadź mnie..

Luffy podsadza Zoro i on kładzie się na materacach. Kręci się i kręci.

Zoro: O kurwa, ale mnie coś w plery uwiera…

Słychać krzyk Sanji’ego.

Sanji: Głupi gloooon!

wtorek, 3 lutego 2015

Książe- rozdział 13 [Zoro x Sanji]

Tak jak obiecałam wstawiam post :3
Kolejna część nasaego kochanego Księcia, nieźle urządziłam Sanji'ego no nie? xD Ale jakoś nie chciałam by został porwany... Do tego muszę wymyślić jak dostał się z mieszkania sąsiadki do mieszkania Zoro i wszystko było poamykane XD
Przepraszam że takie krótkie i za błędy, pisałam na tablecie XP
Miłego czytania~!
~~~


Sanji wyglądał dziś naprawdę oszałamiająco, musiałem nieźle się natrudzić by nie patrzeć na niego dłużej niż kilka sekund, by moi, to znaczy, nasi przyjaciele nie mieli o czym gadać. To było smutne, że po tym jak wyszli też nie chciał na mnie spojrzeć, zwłaszcza po tym co się stało wczoraj w nocy. Teraz trochę zacząłem żałować, że tego nie ciągnąłem dalej, ale przecież nie mogłem, był pijany...
Teraz to nie ważne, musiałem zająć się pracą, Luffy zadarł z gangiem Alvidy i musiałem ganiać jakiegoś gościa. Skurwiel biegł jak staruszka na otwarcie biedronki. Nie chciało mi się wyciągać z niego informacji więc po jakimś czasie po prostu go zastrzeliłem.
- Przydałoby się sake.- sapałem z wysiłku przeglądając mu kieszenie. Znalazłem kilka drobniaków, wizytówki, prawko, klucze... Nawet broni nie miał.- Kurwa...- mruknąłem przyglądając się wizytówce a potem jego gębie.- To nie ten...- podniosłem się z klęczek i kopnąłem truchło.- A żeby cię mrówki zjadły.
No nic czasem tak się zdarza, ale teraz to logiczne dlaczego tak uciekał. Poszedłem do swojego motoru założyłem kask na łeb, trzeba jechać znów na ten adres i znaleźć tego faceta, tym razem jednak go złapię. Nami powiedziała że chce go przesłuchać.
Wtedy usłyszałem jak dzwoni mi komórka. Jakoś nie chce mi się zdejmować kasku, rękawic i złazić z motoru. Potem oddzwonie, po robocie, albo chociaż jak dojadę. Jestem pewny że to ktoś z gangu, Robin albo Usopp, chcą się dowiedzieć czy wykonałem zadanie.
Nie. Nie wykonałem.
Chcę już iść do domu. Popatrzeć na tyłek, talię, włosy i oczy Sanji'ego.
Odpaliłem silnik, który przyjemnie zaryczał i ruszyłem na pełnym gazie.

Gdy skończyłem zbliżał się wieczór. Tym razem złapałem odpowiedniego faceta i dostarczyłem go do naszej siedziby. Nie miałem ochoty siedzieć i słuchać jego krzyków, gróźb i zażaleń. Nami i Robin najlepiej radziły sobie z wyciąganiem informacji, ja wolę zabijać i torturować.
- Idziesz już Zoro?- Chopper właśnie wchodził do środka.
- No, głodny jestem, poza tym Sanji jest sam w domu.
- Hmm.. To dobrze, idź już, szybko.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem chłopakowi w oczy, zwykle był dziecinny, a teraz tak nagle jego głos się zmienił..
- Dlaczego szybko?
- Nie wiem... Po prostu mam takie przeczucie...
- Zwykle to tylko zwidy, wiesz?
- Może i tak.- wzruszył ramionami.- Ale Sanji nie powinien siedzieć sam.
- I tu się z tobą zgodzę.- westchnąłem i łapiąc kask wyszedłem z mieszkania.
Może powinienem kupić mu jakieś kwiaty na przeprosiny? W sumie miałem wrócić wcześniej... Ale kwiaty? To jest dobre dla bab, a on jakoś ich nie przypomina. To co mu kupić? Czekoladki? Nieeee... To takie oklepane i dobre na walentynki. Cholera. Co ja mam mu dać? Co on w ogóle lubi? Lubi gotować... No ale nie kupię mu przecież garnka czy łyżki!
A może... Może podaruję mu pistolet? Tylko jakiś taki odjechany, z wygrawerowanym napisem! Jestem geniuszem!
Tylko to będzie prezent który dam mu za jakiś czas. Teraz pora wracać do domu.

Wlazłem na klatkę schodową i o dziwo minęli mnie policjanci, potem następni i jeszcze jedni. Co to ma być? Ktoś impreze urządził? Nieee... Takie biby zdarzają się naprawdę rzadko i głównie są one u mnie w domu.
Przyspieszyłem wchodzenie po schodach, chciałem sprawdzić czy z moim Księciem wszystko dobrze. Oby siedział w domu i jak wejdę to żeby się na mnie wydarł. Minąłem rozwalone drzwi sąsiadki i biegłem dalej na górę, cholera... Skoro zobaczyłem że to u niej się coś stało to dlaczego nadal się martwię?!
Drzwi były zamknięte, drżącymi dłońmi wyjąłem klucze i próbowałem je włożyć do zamka.
- Kurwa!- warknąłem nie mogąc wcelować, z czoła spłynęła mi stróżka potu.
W końcu się jednak udało, w mieszkaniu było ciemno, nie słyszałem żadnych dźwięków świadczących że ktoś tumoże być.
- Sanji?- zawołałem.
Nie usłyszałem nic, zapaliłem światło i dalej nasłuchiwałem.
Coś się poruszyło i stęknęło bardzo cicho. Zalał mnie zimny pot i wpadłem do salonu. Ktoś leżał za kanapą, po sylwetce zdołałem poznać kto to.
- Sanji!- zapaliłem światło i dopadłem do niego.
To jak wyglądał przeraziło mnie. Był bledszy niż zykle, pod oczami miał ciemne cienie ledwo oddychał. Udniosłem go trochę i położyłem jego głowę na swoich udach. Był cały spocony, usta wyschnięte, a oczy zeszklone jakby zaraz miał płakać.
- Co ci się stało?- odgarnąłem mu grzywkę za ucho.
Odetchnął kilka razy jakby zbierał siły.
- Ace...- sięgnął po coś słabą ręką. Wyciągnąłem się by mu to ułatwić.
Podał mi strzykawkę, jakiś lek był z niej wyciśnięty do połowy. Zgaduję że to trucizna i krąży w żyłach Sanji'ego.
- Pomóż mi...- szepnął.
- Jedziemy do Choppera.- stwierdziłem poważnie i wziąłem go na ręce.

Spóźniona miniaturka na urodziny.

Dawno nie było mnie tu... Ile tu kurzu...
Ale za to ile ludzi tu przyszło
Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, weny mi kompletnie brakowało :(
Na razie ją jednak odzyskałam, radujcie się niebiosa~! :3

Mam kilka pomysłów na opowiadanie z Drrr, chcę skończyć Księcia i może uda mi się napisać nowe  z OP~?

Dzisiaj wstawiam spóźnioną miniaturkę na urodzinki Shizuo~
A jutro (tzn. Dzisiaj z racji tego że jest po północy) wstawię... Zobaczycie sami :*

Wszystkiego najlepszego Shizuo~!


~~~


Shizu-chan uwielbia czekoladę, musi jej więc być baaaaardzo dużo. Całe siasto będzie z mlecznej i kakao, a rysunek na wierzchu będzie z białej. Sam go zrobię, ćwiczyłem już to kilka razy i powinno wyjść. Nie... Musi! Nie po to teraz tyle się męcze i brudze by coś miało nie wyjść.
Wszyscy dziś zapomnieli o jego urodzinach, nawet on sam. Ale nie ja (Kasuka też nie ale nie może zadzwonić)! Dam mu to co kocha najbardziej, czyli słodkości i mnie~! Mnie oczywiście późnym wieczorkiem w łożku.
Wyjąłem gorące ciasto z pieca i postawiłem je na blacie. Ze zdeterminowaną miną poprawiłem za duży faruszek i zabrałem się za odklejanie koła z przetopionej czekolady z papieru do pieczenia.
- Jeśli to położę na cieście to się roztopi...- westchnąłem mrucząc pod nosem.
Pora zrobić sobie przerwę.

Po pół godzinie wróciłem do kuchni i upewniając się że ciacho jest zimne położyłem na wierzchu czekoladowe koło, które wcześniej wsadziłem do lodówki. To mi wyszło idealnie, ale gorzej było z rysowaniem na tym. Robiłem to dobre trzy godziny i cały byłem w czekoladzie! Ręce mi zdrętwiały i nogi zaczęły boleć, ale w końcu się udało~!
Gdy postawiłem ostatnią kropkę do domu wlazł Shizu. Ten to ma wyczucie czasu...
- Yo Izaya.- ziewnął.- Mam ootoro.- usłyszałem szelest torebki gdy zdejmował buty. Złapałem ciasto i pognałem do niego.
- Wszystkiego najlepszego Shizu~!
Patrzył się na mnie przez chwilę głupio, ale po chwili chyba przypomniał sobie jaki jest dzień i szeroko się uśmiechnął.
- Wow Izaya...- zamrugał kilka razy.- To ja?
- No jasne że ty! Nawet nie wiesz jak się napracowałem przy tym.
- Chyba wiem.- zaśmiał się i ściągnął mi z włosów kawałek zaschniętej białej czekolady.- Dobrze że to czekolada.- spojrzał na ciasto.- Dlaczego bez świeczek?
- Jeszcze narzeka...- mruknąłem.- Chcesz to ciasto czy nie?!
- Chcę!- zabrał mi je jakby to był jego jedyny posiłem do końca miesiąca.- Dziękuję ci bardzo.- pocałował mnie delikatnie.
- Dla ciebie wszystko potworku~!- zachichotałem.- Ale ja biorę ootoro.- dopadłem do reklamówki w której było sushi.