wtorek, 3 lutego 2015

Książe- rozdział 13 [Zoro x Sanji]

Tak jak obiecałam wstawiam post :3
Kolejna część nasaego kochanego Księcia, nieźle urządziłam Sanji'ego no nie? xD Ale jakoś nie chciałam by został porwany... Do tego muszę wymyślić jak dostał się z mieszkania sąsiadki do mieszkania Zoro i wszystko było poamykane XD
Przepraszam że takie krótkie i za błędy, pisałam na tablecie XP
Miłego czytania~!
~~~


Sanji wyglądał dziś naprawdę oszałamiająco, musiałem nieźle się natrudzić by nie patrzeć na niego dłużej niż kilka sekund, by moi, to znaczy, nasi przyjaciele nie mieli o czym gadać. To było smutne, że po tym jak wyszli też nie chciał na mnie spojrzeć, zwłaszcza po tym co się stało wczoraj w nocy. Teraz trochę zacząłem żałować, że tego nie ciągnąłem dalej, ale przecież nie mogłem, był pijany...
Teraz to nie ważne, musiałem zająć się pracą, Luffy zadarł z gangiem Alvidy i musiałem ganiać jakiegoś gościa. Skurwiel biegł jak staruszka na otwarcie biedronki. Nie chciało mi się wyciągać z niego informacji więc po jakimś czasie po prostu go zastrzeliłem.
- Przydałoby się sake.- sapałem z wysiłku przeglądając mu kieszenie. Znalazłem kilka drobniaków, wizytówki, prawko, klucze... Nawet broni nie miał.- Kurwa...- mruknąłem przyglądając się wizytówce a potem jego gębie.- To nie ten...- podniosłem się z klęczek i kopnąłem truchło.- A żeby cię mrówki zjadły.
No nic czasem tak się zdarza, ale teraz to logiczne dlaczego tak uciekał. Poszedłem do swojego motoru założyłem kask na łeb, trzeba jechać znów na ten adres i znaleźć tego faceta, tym razem jednak go złapię. Nami powiedziała że chce go przesłuchać.
Wtedy usłyszałem jak dzwoni mi komórka. Jakoś nie chce mi się zdejmować kasku, rękawic i złazić z motoru. Potem oddzwonie, po robocie, albo chociaż jak dojadę. Jestem pewny że to ktoś z gangu, Robin albo Usopp, chcą się dowiedzieć czy wykonałem zadanie.
Nie. Nie wykonałem.
Chcę już iść do domu. Popatrzeć na tyłek, talię, włosy i oczy Sanji'ego.
Odpaliłem silnik, który przyjemnie zaryczał i ruszyłem na pełnym gazie.

Gdy skończyłem zbliżał się wieczór. Tym razem złapałem odpowiedniego faceta i dostarczyłem go do naszej siedziby. Nie miałem ochoty siedzieć i słuchać jego krzyków, gróźb i zażaleń. Nami i Robin najlepiej radziły sobie z wyciąganiem informacji, ja wolę zabijać i torturować.
- Idziesz już Zoro?- Chopper właśnie wchodził do środka.
- No, głodny jestem, poza tym Sanji jest sam w domu.
- Hmm.. To dobrze, idź już, szybko.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem chłopakowi w oczy, zwykle był dziecinny, a teraz tak nagle jego głos się zmienił..
- Dlaczego szybko?
- Nie wiem... Po prostu mam takie przeczucie...
- Zwykle to tylko zwidy, wiesz?
- Może i tak.- wzruszył ramionami.- Ale Sanji nie powinien siedzieć sam.
- I tu się z tobą zgodzę.- westchnąłem i łapiąc kask wyszedłem z mieszkania.
Może powinienem kupić mu jakieś kwiaty na przeprosiny? W sumie miałem wrócić wcześniej... Ale kwiaty? To jest dobre dla bab, a on jakoś ich nie przypomina. To co mu kupić? Czekoladki? Nieeee... To takie oklepane i dobre na walentynki. Cholera. Co ja mam mu dać? Co on w ogóle lubi? Lubi gotować... No ale nie kupię mu przecież garnka czy łyżki!
A może... Może podaruję mu pistolet? Tylko jakiś taki odjechany, z wygrawerowanym napisem! Jestem geniuszem!
Tylko to będzie prezent który dam mu za jakiś czas. Teraz pora wracać do domu.

Wlazłem na klatkę schodową i o dziwo minęli mnie policjanci, potem następni i jeszcze jedni. Co to ma być? Ktoś impreze urządził? Nieee... Takie biby zdarzają się naprawdę rzadko i głównie są one u mnie w domu.
Przyspieszyłem wchodzenie po schodach, chciałem sprawdzić czy z moim Księciem wszystko dobrze. Oby siedział w domu i jak wejdę to żeby się na mnie wydarł. Minąłem rozwalone drzwi sąsiadki i biegłem dalej na górę, cholera... Skoro zobaczyłem że to u niej się coś stało to dlaczego nadal się martwię?!
Drzwi były zamknięte, drżącymi dłońmi wyjąłem klucze i próbowałem je włożyć do zamka.
- Kurwa!- warknąłem nie mogąc wcelować, z czoła spłynęła mi stróżka potu.
W końcu się jednak udało, w mieszkaniu było ciemno, nie słyszałem żadnych dźwięków świadczących że ktoś tumoże być.
- Sanji?- zawołałem.
Nie usłyszałem nic, zapaliłem światło i dalej nasłuchiwałem.
Coś się poruszyło i stęknęło bardzo cicho. Zalał mnie zimny pot i wpadłem do salonu. Ktoś leżał za kanapą, po sylwetce zdołałem poznać kto to.
- Sanji!- zapaliłem światło i dopadłem do niego.
To jak wyglądał przeraziło mnie. Był bledszy niż zykle, pod oczami miał ciemne cienie ledwo oddychał. Udniosłem go trochę i położyłem jego głowę na swoich udach. Był cały spocony, usta wyschnięte, a oczy zeszklone jakby zaraz miał płakać.
- Co ci się stało?- odgarnąłem mu grzywkę za ucho.
Odetchnął kilka razy jakby zbierał siły.
- Ace...- sięgnął po coś słabą ręką. Wyciągnąłem się by mu to ułatwić.
Podał mi strzykawkę, jakiś lek był z niej wyciśnięty do połowy. Zgaduję że to trucizna i krąży w żyłach Sanji'ego.
- Pomóż mi...- szepnął.
- Jedziemy do Choppera.- stwierdziłem poważnie i wziąłem go na ręce.

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że jest kolejny rozdział po tak dużej przerwie :D Stęskniłam się za tym opowiadankiem :D Mam nadzieję, że kolejny już niedługo ;) Jestem ciekawa, co teraz będzie i jak dalej potoczy się ta historia :) Życzę weny i czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jebłam xD Zoro zastrzelił nie tego gościa co trzeba. I jeszcze to porównanie... Jak babcie na otwarcie biedronki lol xD Pomysły na prezent przeprosinowy też mnie powaliły;D O ja, końcówka ekstra! Mam nadzieję, że doczekam się dalszej części!

    OdpowiedzUsuń
  3. no nie! Żeby przerywać w takim momencie? Zabiję xD nie no żart jakbym zabiła to bym nie wiedziała co dalej xD Życzę dużo weny =)

    OdpowiedzUsuń
  4. X.x no weź... nie kończ w takim momencie Q.Q Naprawdę świetnie wykreowane postaci, świetny pomysł tylko... Ace i Luffy tu są rodziną czy nie? O.o? tak mnie to od kilku rozdziałów zastanawia....
    Weny~!

    OdpowiedzUsuń