Ostatnio nie piszę i bardzo was za to przepraszam.
Nadal jednak nie będę obecna ponieważ zbliżają mi się egzaminy i mam naprawdę dużo na głowie. Myślę że po egzaminie będę mieć więcej luzu i na pewno wszystko nadrobię :)
sobota, 11 kwietnia 2015
Nieobecność
niedziela, 15 marca 2015
Nowy początek- Rozdział 2 [Zoro x Sanji]
Podoba wam się to opowiadanko? Bo ja nim jestem podjarana i jak zwykle nwm ile mniej więcej będzie wszystkich rozdziałów XD
Życzę miłego czytania~! I w końcu muszę zabrać się za Księcia...
~~~
Rozdział 2
Od tego zdarzenia minął rok. Przez cały ten czas Chopper był
przy mnie, stworzyliśmy drużynę i pomagaliśmy sobie. Ja go uczyłem walczyć,
ekspić i dobrze gospodarować pieniądze. On zajmując się zielarstwem stwarzał
dla nas eliksiry i inne mikstury, miał wiele pomysłów i cieszyłem się jego
towarzystwem. Tak bym mógł żyć zawsze, inni byli załamani pobytem w grze, a ja
odwrotnie, chciałem tu zamieszkać. Pomagałem czasem w zabiciu bossa ale
niechętnie i wtedy gdy brakowało mi intemków. Ci którzy mnie znali dziwili się
mi, a ja dziwiłem się im.
Tylko Chopper mnie rozumiał.
Po całym tym roku bardzo się zmieniłem. Po pierwsze byłem o
wiele silniejszy i zwinniejszy, nie dlatego by zdobywać kolejne piętra, tylko
po to, by być najlepszym. Zawsze tego chciałem. Żeby kobiety mnie ubóstwiały, a
faceci szanowali, bym w oczach innych był kimś, a nie tylko nudziarzem. Szarym
człowiekiem.
Po drugie inaczej się nosiłem, miałem długi czarny, skórzany
płaszcz, ciasne spodnie rurki i coś podobnego do białej koszuli. W prawdziwym
świecie ubrałbym się bardziej elegancko ale tutaj było ciężko. Walczyłem rapierem,
dość lekkim i wytrzymałym jak na ten rodzaj miecza, uczyłem się też walki
wręcz, a raczej nogami. Odkryłem że to jest często bardziej skuteczne niż broń
biała.
Chopper z reguły nie walczył, dlatego miał o wiele mniejszy
lvl ode mnie, ale nosił przy sobie ko-dachi, skróconą katanę której używał gdy
wymagała tego sytuacja. Zazwyczaj jednak to ja go broniłem, chłopak wolał się
skupiać na zielarstwie i był w tym znakomity. Odkrył naprawdę dużo
(nie)przydatnych mikstur, które niestety ja musiałem testować.
- Sanji nadal nie możesz się ruszyć?- chłopak pociągnął mnie
za płaszcz i w powietrze wzbił się kolejny obłoczek kurzu.
- Tak… Mówiłem ci, że spróbuję tego gdy wrócimy do miasta
ale się uparłeś!- fuknąłem. Nie podoba mi się, że jestem ciągnięty po drodze,
będę cały brudny.
- Już nie mam siły!- westchnął mały i mnie puścił, przez to
wylądowałem tyłem głowy w górce piachu.- Ciągnę cię tak już pół godziny, a paraliż
nadal nie mija!
- Uwierz że mi się to też nie podoba.- spojrzałem na niego
poważnym wzrokiem, miał na sobie brązowe spodenki, granatową bluzkę,
ciemno-różową pelerynkę i swoją różową czapkę z białym „X” na środku.- Chociaż
z drugiej strony wynalazłeś naprawdę mocny lek paraliżujący, jak to zaczniesz
sprzedawać czerwonym to zbijesz majątek.
- I armia przyjdzie mnie aresztować.- wzdrygnął się.- Nie…
Nie zrobię tego.- potrząsnął szybko głową.
Podreptał chwilę w miejscu i usiadł obok mojej głowy. Bardzo
pasowało mi jego towarzystwo, byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe, ale
trzymałem się z nim nie tylko dla tego. Chopper w dużym skrócie był zwykłą
ciapą, sam by sobie tu nie poradził, umarłby przez jakiegoś potwora, a jeśli
nie, to bałby się zdobywać lvl i osiadłby w mieście. A tak był ze mną i było to
pożyteczne dla nas obu.
- Wiesz co Sanji?
- Co?- poruszyłem lekko głową by spojrzeć na niego.- Oho…
Mogę kiwnąć głową, może zaraz minie…
- Chyba pójdę kogoś znaleźć by mi pomógł cię przenieść…
- Oszalałeś?! Chcesz mnie tu tak zostawić?!- wzburzyłem
się.- Przecież tu mogą być jacyś czerwoni!
Chopper otworzył swoją mapkę i przekręcił tak bym mógł
zobaczyć.
- Nie ma żadnego czerwonego.
- Oni potrafią się maskować.- westchnąłem i trochę zmrużyłem
oczy. Dzięki temu zobaczyłem pasek życia Choppera, listę naszej grupy i zielony
kryształek nad głową chłopaka który pokazywał jaki jest gracz. Jeśli był
zielony to znaczy, że gracz zachowywał się poprawnie, jeśli pomarańczowy to
popełnił jakieś przestępstwo np. coś ukradł. A jeśli kryształek był czerwony…
Gracz był wtedy zabójcą i nie chodziło tu o potwory, a o innych graczy.
Zabijali ich z zimną krwią wiedząc, że w prawdziwym świecie też umrą, bo jak w
SAO pasek życia osiągał 0 to NerveGear spalał ci mózg.
- Ale spójrz… Tu niedaleko ktoś jest.- wskazał na zielony
punkcik na mapie.
- To też może być czerwony… ONI UMIĄ SIĘ MASKOWAĆ!
- Ale warto spróbować.- zaśmiał się i odpiął mój rapier od
paska.- Będę się nim bronić!
- Nie potrafisz…- westchnąłem.
- Znam podstawowe sekwencje ruchów!- zrobił oburzoną minę i
odwrócił się. Potem ruszył w stronę tamtego ludzia.- Zaraz wrócę.
Westchnąłem i zamknąłem oczy by pomodlić się o szczęście dla
tej boidupy.
Nie wracał dosyć długo, zaczynałem się martwić, przecież ten
ktoś nie był tak daleko. Nawet nie miałem jak sprawdzić na mapce czy jeszcze
żyje… Cholerny paraliż! Do tego leżę na środku drogi, normalnie cudowny łup dla
złodziei.
Westchnąłem i zamknąłem oczy by zachodzące słońce mi ich nie
raniło. Niby to gra a często mam wrażenie, że to mój nowy dom. Szczerze to nie
chcę kończyć tej gry, dobrze mi tu, o wiele lepiej niż poza SAO. Tu jest łatwiej,
mimo że potwory czają się na każdym kroku i mogą cię zabić. To trochę żałosne,
ale tak właśnie uważam, ten świat uważam za dom, ten prawdziwy za koszmar. Wolę
machać mieczem i stawać się silniejszym niż pisać sprawdziany w szkole i zmagać
się z tamtymi trudnościami.
- Sanji! To nie jest czerwony! Pomoże nam!- usłyszałem
radosny głos Choppera biegnącego w moją stronę.
- Za ile?- westchnąłem i otworzyłem oczy.
- Za nic.- usłyszałem mocny męski głos, aż mi ciarki
przeszły po plecach, ale nie ze strachu.-
I tak idę do miasta.
Nie nachylił się nade mną więc nie miałem zbyt możliwości zobaczyć
jego gęby. Chopper oddał mi rapiera i poprawił swoją czapę.
- Jak masz w ogóle na imię?- zapytał.- Ja jestem Tony Tony
Chopper, a to Sanji.
- Jestem Zoro.- mruknął i do moich uszu doszedł zgrzyt
zbroi. Czyżby kolejny facio który wzoruje się na rycerzach?
Poczułem jak łapie mnie za rękę i nachyla nade mną. No ja
nie wierze… Zielone włosy..! Niby przysłonięte czarną bandamą ale nie da się
ukryć tego soczyście trawiastego koloru! Przy jednym uchu wisiały trzy złote
kolczyki i twarzyczkę miał całkiem przystojną, ale taką… gangsterską. Po prostu
przypominał mi typa spod ciemnej gwiazdy, a jednak miałem przeczucie, że nie
jest zły.
Pociągnął mnie do góry, był naprawdę siny, jeszcze nie
czułem czegoś takiego i zaraz przewiesił mnie sobie przez ramię. Miał na sobie
zbroję podobną do tych samurajskich, na nogach miał coś co przypominało glany,
a do pasa przyczepione trzy katany (zrymowało się się O_o).
Może wzbudzał swym wzrokiem i wyglądem strach, ale nie u
mnie, ja wybuchnąłem wręcz śmiechem.
- Chopper! Hahaha! Gratuluję ci, on na pewno nie jest czerwony!-
wręcz płakałem ze śmiechu.- To na pewno ZIELONY!
- Zamknij się głupia brewko!- warknął i Dość brutalnie mnie
podrzucił na ramieniu.
- Nie mogłem się powstrzymać sałato.- chichotałem.
- Oj ja zaraz się nie powstrzymam przed czymś.- warknął.-
Tylko paraliż cię puści to sklepię ci buźkę.
- Dajesz.- prychnąłem.- Nie mogę się doczekać.
Zoro ze mną na ramieniu ruszył drogą do miasta, koło niego
szedł Chopper trzymający swoja czapkę by wiatr jej nie zwiał.
poniedziałek, 9 marca 2015
Nowy początek- Rozdział 1 [Zoro x Sanji]
No i nadszedł ten czas~! W końcu udało mi się napisać pierwszy rozdział i jestem z niego baardzo zadowolona~! Mam nadzieję, że wy też będziecie :)
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba wam się mój pomysł na tą historię :3
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że spodoba wam się mój pomysł na tą historię :3
~~~
Rozdział 1
Padało. Od samego rana niebo było zachmurzone i lało jak
nigdy. Powrót ze szkoły jeszcze nigdy nie był dla mnie taki ciężki, ale miałem
ze sobą coś co sprawiało, że na moich ustach pojawiał się uśmiech. Jako jednemu
z niewielu udało mi się go kupić, specjalnie dla tego nie poszedłem na pierwsze
lekcje.
Otworzyłem drzwi domku i cicho wszedłem do środka. Moja
kurtka ociekała wodą, podobnie jak włosy. Dziadyga pewnie będzie robił raban że
nabrudziłem… On zawsze robi raban. Krzyczy, bluźni i narzeka na mnie, przez co
ja do niego też miło się nie odzywam. Takie jest życie, takiego sobie dzieciaka
wybrał, mógł innego, ale akurat wziął mnie. Do tej pory nie mam pojęcia
dlaczego zainteresował się mną w domu dziecka.
Zdjąłem zabłocone buty i zostawiłem je na wycieraczce,
kurtkę powiesiłem na wieszaku i na palcach, ze sporą paczką pod pachą ruszyłem
do swojego pokoju. Już byłem tak blisko schodów, tak blisko wymarzonej samotni…
ale zdradziła mnie skrzypiąca deska. Wystarczyło na niej leciutko stanąć i z
kuchni od razu wyszedł Zeff i rzucił we mnie drewnianą łyżką.
- Gdzie leziesz gówniarzu?!- krzyknął.
Oberwałem łyżką w głowę cudem unikając wydłubania oka.
- Do pokoju, dziadygo.- mruknąłem, poprawiłem plecak,
mocniej złapałem karton i ruszyłem do schodów.
- Do kuchni się lepiej rusz i ugotuj coś ty nieudaczniku!
- Zamknij się.- warknąłem.- Mam lepsze rzeczy do roboty.
- Co ty znowu przyniosłeś do chałupy?!- postąpił kilka
kroków ku mnie.- Mówiłem ci że masz czegoś takiego tu nie przynosić!
- Odwal się!- krzyknąłem i biegiem ruszyłem do swojego
pokoju. Słyszałem jak Zeff jest za mną, ale ja zawsze byłem zwinniejszy, więc
jednym susem pokonałem schody i wbiegłem do pokoju zamykając go na klucz.
Westchnąłem lekko i rozluźniłem się, już jestem bezpieczny, tutaj mnie nie
dorwie, wzmocniłem ostatnio zamki.
- Sanji wyłaź!- siwy mężczyzna walnął pięścią w drzwi.-
Otwieraj smarku!
- Zostaw mnie…- szepnąłem i rzuciłem plecak z książkami w
kąt.
Teraz, chociaż na chwilę oderwę się od tej zakichanej
rzeczywistości.
Usiadłem na łóżku i pudełko położyłem sobie na kolanach.
Odetchnąłem i powoli przeczesałem sobie włosy. To takie podniecające i straszne
zarazem… Wystarczy to włączyć i dostanę się do innego świata, wszystkie
zmartwienie znikną chociaż na parę godzin. Może tam stanę się lubiany i będą
mnie szanować? Może tam będę silny i nie będę bał się kogoś zranić czy uderzyć?
Może w końcu odnajdę siebie?
Ręce mi się trzęsły gdy otwierałem pudełko, a gdy ujrzałem
co jest w środku pośród styropianu to myślałem że serce mi za chwilę stanie.
NerveGear był taki duży… ale co się dziwić? Miał wejść na głowę. Wyjąłem go
delikatnie i obejrzałem. Nie był ciężki, ale wiedziałem, że w nim skrywa się
cały świat. Jego metaliczny połysk nie dawał poznać że gdy go założę ujrzę
błękitne niebo i zieloną trawę. Kto wie co jeszcze? Potwory, drzewa, morza,
innych ludzi…
Uśmiechnąłem się szeroko i zabrałem się za podłączanie go, najpierw
do prądu, potem do sieci i w końcu włożyłem do niego grę. Wystarczy go tylko
założyć…
Zdjąłem z siebie marynarkę i rozpiąłem koszulę, moje ruchy
były szybkie i niezdarne, chciałem już dostać się do gry, a nie dalej tu tkwić.
Położyłem się na łóżku i włożyłem na głowę NerveGear’a.
- To takie stresujące…- jęknąłem, odetchnąłem kilka razy i
zamknąłem oczy.
Już zaraz…
Jeszcze trochę…
To się zaraz stanie!
Będę innym człowiekiem!
Będę najlepszy!
- Link start!
***
Tak się to właśnie zaczęło. Byłem zachwycony Sword Art
Online, wszystko tam było o wiele lepsze niż w prawdziwym świecie, trawa
zieleńsza, powietrze czystsze, drzewa wyższe. Zachwycałem się każdym
szczegółem, każdym stworzeniem i każdym człowiekiem. Pierwsze co zabrałem się
za ekspienie, musiałem przecież zdobyć jakieś pieniądze by kupić sobie dobry
ekwipunek. Zabijałem dziki i wilki by podnieść sobie poziom, raniły mnie nieźle,
ale to wiadome, dopiero co zaczynałem tę grę i musiałem ją poznać. Zadziwiała i
zachwycała mnie na każdym kroku, tu można było robić tyle cudownych rzeczy i
nikt się ciebie nie czepiał o nic. Mogłeś wyglądać jak chcesz i walczyć czym
chcesz, a to było niesamowicie wygodne. W SAO wyglądałem o wiele lepiej niż w
rzeczywistości, przede wszystkim nie miałem moich śmiesznych brwi. Zachowałem
blond włosy jednak były tutaj inaczej ułożone, szarmancko zaczesane do tyłu.
Nadal starałem się też wyglądać elegancko i chociaż ciężko było znaleźć u NPC
taki strój, to czarny był podstawowym kolorem mojego ubioru. Walczyłem lekką
bronią i nogami, dlatego skupiłem się na zręczności i szybkości, do tego
zacząłem zapamiętywać sekwencje ruchów potrzebne do uruchomienia ataku. Na
początku wydawało się to skomplikowane ale wystarczyło odpowiednio ustawić
miecz i system sam dalej wykonywał za ciebie atak.
Mój zachwyt grą uleciał gdy znikł przycisk „wyloguj”. Nie wiedziałem
o co chodzi i zacząłem się denerwować myśląc że to jakiś głupi żart adminów,
czy błąd, który powinni naprawić. Musiałem przecież odrobić lekcje, ugotować
sobie kolacje i iść spać, a tu nie można się wylogować!
Usiadłem wnerwiony na trawie i westchnąłem chcąc poczekać na
informacje o naprawie błędu. Z nudów nawet zacząłem porządkować swój ekwipunek,
a może znajdę w nim jakąś zbroję lub coś innego co wypadło z wilka? Ten strój
który dostałem na start bardzo mi nie odpowiadał, a co jeśli jakieś ładne laski
zobaczą mnie w tym? Tak nie może być…
- Przepraszam…- usłyszałem za sobą dość cieniutki chłopięcy
głosik. Odwróciłem głowę by sprawdzić kto to. Był to niewysoki chłoptaś z
różową czapką na głowie i brązowymi włosami. Miał niebieskie oczy, trochę
ciemniejsze od moich i podobny strój do mojego tylko w innym kolorze.
- Co się stało?- mruknąłem zamykając menu.
- Czy… ty też nie masz opcji „wyloguj”?
- No niestety tak.- westchnąłem.- Pewnie zaraz to naprawią.
- Mam złe przeczucia…- w jego wielkich oczach pojawiły się
łzy.- A co będzie jak stąd nie wyjdziemy?
- Nie spinaj się mały.- wstałem i poklepałem go po głowie.
Miał dziecięcą urodę.- Trzeba chwile poczekać.
Dostrzegłem, że przy pasie ma mały sztylet, pewnie nie czuje
się dobrze w walce bronią. Może chce zostać handlarzem? Albo kowalem…?
- Mogę zostać z tobą?
- Niech będzie.- uśmiechnąłem się i podałem mu rękę.- Jestem
Sanji.
- A ja Tony Tony Chopper.- złapał nieśmiało moją rękę po
czym usiedliśmy na trawie.
- Wybacz że pytam, ale ile masz lat?
- 12…- westchnął.- Pierwszy raz gram w taką grę, tu jest
cudownie… Ale strasznie…
- To prawda, ale to tylko gra, nie umrzemy tu.- zaśmiałem
się.- Ja mam 18 lat.
Chopper objął swoje nogi i oparł głowę na kolanach, wyglądał
teraz tak niewinnie… To dziwne że takie dziecko wybrało taką grę. Może zrobił
to dlatego by przenieść do swojej sfery marzeń i tak jak ja odkryć swój świat,
ten odpowiedni świat? Albo po prostu kupił ją z ciekawości.
- Jak sobie radzisz tutaj? Masz już jakiś lvl?
- Mam drugi..- szepnął.- Straszne są te potwory i nie mogę
zapamiętać sekwencji ruchów…- naciągnął swoją czapkę bardziej na oczy jakby
chciał się schować ze wstydu.
- Jak chcesz to będę mógł ci pomóc jutro. Nauczę cię paru
rzeczy…
- Serio?- spojrzał na mnie.- Dziękuję!
Zaśmiałem się i otworzyłem okno menu by dodać chłopaka do
przyjaciół, przy okazji sprawdziłem czy można się już wylogować. Niestety ale
nadal nie było to możliwe. Chopper przyjął zaproszenie do znajomych i powrócił
do poprzedniej pozycji.
- Sanji…?- zaczął ale przerwało mu niebieskie światło
pojawiające się wokół niego, a potem wokół mnie. Zrobił przerażone oczy i
szybko wstał.
- Spokojnie…- powiedziałem.- To teleport.
Chwilę potem zostaliśmy przeniesieni na główny plac Miasta
Początku gdzie kolejno pojawiali się wszyscy gracze. Nie wiedzieliśmy o co
chodzi, może po prostu admini chcieli nas poinformować o błędzie.
.
.
.
Jednak okazało się, że się stąd nie wydostaniemy. Że
jesteśmy tutaj uwięzieni dopóki nie dotrzemy na ostanie piętro i nie ma innej
możliwości wydostania się stąd. Powiedział nam to stwórca SAO, Akihiko Kayaba, który
stworzył grę tylko po to by potraktować nas jak zabawki. Oznajmił, że jeśli
ktoś z zewnątrz nas odłączy, to NerveGear spali nam mózg, jak mikrofalówka…
Zostaliśmy tu uwięzieni, zostaliśmy oszukani. Ludzie zaczęli histeryzować i
panikować. Niektórzy płakali, inni nie wierzyli, nawet po tym, jak Kayaba
sprawił, że nasze postacie przybrały nasze wyglądy, nas z rzeczywistości.
Nie wiedziałem czy cieszyć się czy płakać, przecież miałem
możliwość życia w tym idealnym świecie, bez problemów realnego świata. Bez
Zeffa, bez szkoły, bez ludzi którzy mnie nie lubili. Szkoda tylko, że z moimi
brewkami i bez papierosów.
- Sanji? To ty..?- szepnął przerażony i zapłakany Chopper. W
sumie to jego wygląd wcale się nie zmienił, stał się tylko troszkę bledszy i
jego rysy twarzy się wygładziły.
- To ja.- złapałem go za rękę.- Chodźmy szybko.- pociągnąłem
go.- Musimy stąd uciekać, oni zaraz będą wariować.- wskazałem na ludzi wokół
nas.
Nie zważając na szlochy mojego znajomego zacząłem z nim biec
w stronę bram miasta. Trzeba było się dostać gdzie indziej i tam zacząć
przygotowania do stania się silniejszym. Wiatr mocno zawiał i las zaszumiał.
Wyjąłem swoją lekki miecz by móc bronić się przed ewentualnymi potworami i
biegłem ile sił miałem w nogach.
Przed siebie.
Z Chopperem.
Ku początkowi.
środa, 4 marca 2015
Urodziny Sanji'ego
Ojeeeeej...! Co ze mnie za fanka?! Tak spóźnić się z życzeniami dla ulubionej postaci ;_;
Sanji tak bardzo przepraszam! Życzę ci wszystkiego dobrego, najlepszego i odjechanego! Dużo Zoro, a najwięcej w łóżku i koło ucha by ci szeptał czułe słówka :*
Jeszcze więcej walk, przygód i krwotoków. Piękniejszego zdjęcia na liście gończym i żebyś dalej kochał gotowanie i nie opuszczał głodnych i spragnionych. Żebyś znalazł All blue i cieszył się nim razem ze swoimi przyjaciółmi, ze swoją załogą i kochanym glonem~!
Bardzo przepraszam że nie ma opowiadanka dla naszego solenizanta, ale postaram się je wkrótce napisać i wstawić!
Do tego ogłoszenia parafialne, ostatnio nic nie wstawiałam bo miałam małe problemy ale już powinno być lepiej, więc w weekendo powinna pojawić się notka. I to nie będzie "Książę" to będzie niespodzianka~! Ostatnio bowiem do głowy przyszedł mi genialny pomysł :3
Sanji tak bardzo przepraszam! Życzę ci wszystkiego dobrego, najlepszego i odjechanego! Dużo Zoro, a najwięcej w łóżku i koło ucha by ci szeptał czułe słówka :*
Jeszcze więcej walk, przygód i krwotoków. Piękniejszego zdjęcia na liście gończym i żebyś dalej kochał gotowanie i nie opuszczał głodnych i spragnionych. Żebyś znalazł All blue i cieszył się nim razem ze swoimi przyjaciółmi, ze swoją załogą i kochanym glonem~!
Bardzo przepraszam że nie ma opowiadanka dla naszego solenizanta, ale postaram się je wkrótce napisać i wstawić!
Do tego ogłoszenia parafialne, ostatnio nic nie wstawiałam bo miałam małe problemy ale już powinno być lepiej, więc w weekendo powinna pojawić się notka. I to nie będzie "Książę" to będzie niespodzianka~! Ostatnio bowiem do głowy przyszedł mi genialny pomysł :3
niedziela, 8 lutego 2015
Księżnicka na ziarnku grochu- przedstawienie [One Piece]
Konichiwa~! Jak tam u was? Bo u mnie minął właśnie tydzień ferii ;_;
Muszę zabrać się powoli za naukę, odrabianie lekcji, zrobienie plakatu i przeczytanie książki. Oprócz tego treningi i pisanie.
Zabrałam się za przedstawienie z OP ale uważam, że to nie jest tak dobre jak poprzednie, no ale cóz widocznie nie miałam odpowiedniego humoru.
Niedługo postaram się wstawić kolejny rozdział Księcia chociaż kopletnie nie wiem co się tam może dziać XD
Uwaga~! Wszystkich chętnych zapraszam na mojego bloga robiącego trochę za... nie wiadomo co o mnie i o tym o czym się interesuje :)
pamietnik-kendoki.blogspot.com
Muszę zabrać się powoli za naukę, odrabianie lekcji, zrobienie plakatu i przeczytanie książki. Oprócz tego treningi i pisanie.
Zabrałam się za przedstawienie z OP ale uważam, że to nie jest tak dobre jak poprzednie, no ale cóz widocznie nie miałam odpowiedniego humoru.
Niedługo postaram się wstawić kolejny rozdział Księcia chociaż kopletnie nie wiem co się tam może dziać XD
Uwaga~! Wszystkich chętnych zapraszam na mojego bloga robiącego trochę za... nie wiadomo co o mnie i o tym o czym się interesuje :)
pamietnik-kendoki.blogspot.com
~~~
Na scenę wchodzi Robin
ubrana w fioletową, połyskującą sukienkę sięgającą nad kolana. Zza sceny
słychać okrzyk „Mellorin! Mellorin!”.
Robin: Pewnego
dnia w dalekim królestwie na Grand Line, książę imieniem Sanji poszukiwał
pięknej żony. Kochał wszystkie kobiety ale z nakazu matki szukał prawdziwej
księżniczki. Codziennie udawał się więc w podróż by takową znaleźć.
Na scenę wchodzi Usopp
i Luffy.
Usopp: Słuchaj
Luffy, masz grać księżniczkę i masz stać właśnie tutaj.
Luffy: Oi, a co
za to dostanę?
Nami wchodzi na scenę,
łapie chłopaków i ciągnie ich za kurtynę krzycząc.
Nami: Co za
debile! To nie próba!
Robin uśmiecha się
miło
Robin: Tak więc
Sanji szuka desperacko kobiety
Robin schodzi ze sceny
i wchodzi na nią Sanji w garniturze i koronie na głowie. Chodzi przez jakiś
czas w kółko po czym staje na środku i rozgląda się.
Sanji: Tyle tu
pięknych Pań i żadna do wyrwania.
Na scenę wbiegają
Chopper, Luffy i Brook przebrani za księżniczki. Każdy z nich miał na sobie
sukienki.
Brook: My
jesteśmy na wydaniu.
Sanji: Zgłoszenia
do programu „Rolnik szuka żony” składa się nie tu tylko tam dalej.
Luffy: Rolnik
szuka? Idę mu pomóc!
Luffy zbiega ze sceny.
Sanji podchodzi do królewien i zaczyna je dokładnie oglądać. Najpierw wskazuje
na Brooka.
Sanji: Jesteś za
chuda, zero krągłości.
Brook: To pójdę
do Top Model. Yohohohoho!
Sanji wskazuje na
Choppera.
Sanji: A ty
jesteś zbyt włochata! Zdejmij to futro..
Chopper zabiera się do
zdjęcia futra.
Chopper: Już się
robi… Ale zaraz… Ja nie mogę go zdjąć!
Sanji: Czy znajdę
kiedyś godną siebie żonę?
Sanji wzdycha i schodzi
ze sceny, za nim schodzą księżniczki. Na scenę wchodzi Usopp w królewskiej
sukni a za nim Sanji i Franky w zbroi.
Usopp: I jak było
drogi synku?
Sanji siada na
podłodze.
Sanji: Nie
znalazłem żadnej, wszystkie do Trudnych spraw się nadają.
Usopp: Ale jak
to? Znów się nie udało?
Nagle Usopp wzdycha
Usopp: Dlaczego
ja mam grać królową? Nie jestem taki gruby jak ona…
Nami wchodzi na scenę
w starej sukience
Nami: Ale zaraz
będziesz! Stul pysk i graj!
Usopp: Strażniku
broń mnie!
Franky: Ale jak?
Usopp: Za cycki
łap!
Nami: Ja ci
złapię! Do księcia przyszłam! Królewna jestem!
Usopp: Taka
brzydka i stara?
Nami: Zabiję cię…
Sanji zrywa się z
podłogi i podbiega do Nami.
Sanji: Cóż z
ciebie za piękną królewna! Anioły mi ciebie zesłały! Mellorin! Mellorin!
Nami: To może ja
pójdę jednak do rolnika…
Usopp: Nie ma
ślubu! Nie zgadzam się!
Sanji: Ja się
jeszcze nie oświadczyłem matko!
Usopp: Nie
uczynniaj tego! Najpierw ta dziewka przejdzie test! Straż! Przynieść mi tu
dwadzieścia materacy i ziarno grochu!
Franky: Nie dam
rady sam
Sanji: A gdzie
ten głupi glon?! Śpi pewnie! Chlorofil hoduje!
Franku: Przy
świecy się nie da, a bez niej to ciemno w zamku…
Sanji zszedł ze sceny.
Słychać było krzyki i zaraz Zoro w zbroi został wkopany na scenę.
Zoro: Głupi
Kucharzyk..
Sanji wchodzi na scenę
ze złą miną.
Sanji: Po
materace won!
Zoro i Franky zeszli
ze sceny i zaczęli wnosić na nią 20 materacy. Królowa włożyła pod nie ziarnko
grochu.
Usopp: Wejdź tam
księżniczko i powiedz jak ci jest.
Nami: Nie wdrapię
się tam. Potrzebny mi schodek!
Na scenę wchodzi Luffy
w sukience dłubiąc w nosie.
Luffy: Oi, kiedy
idziemy do domu? Głooooodny jestem.
Nami: Luffy
będziesz schodkiem! Chodź tu!
Luffy podszedł do nami
a ta ustawiła go tak żeby wejść po nim na materace. Usadowiła się i położyła na
górze.
Usopp: I jak ci
jest tam na górze?!
Nami: Miękko
chociaż trochę wietrznie, chyba zapowiada się na deszcz…
Usopp: To
oszustka! Nie jest księżniczką! Straż brać ją!
Franky złapał Nami za
nogę, ściągnął ją z materacy na swoje ręce i ruszył z nią za scenę. Sanji
pobiegł za nimi histeryzując, a za nim pobiegł Usopp. Na scenę wchodzi Robin.
Robin: Książę
niestety nie znalazł swojej wybranki, jego matka umarła staro i zaczęto się
zastanawiać czy test na księżniczkę jest odpowiedni. Jeśli któraś z pań na
scenie poszukuje męża proszę się zgłaszać za scenę. Może dzięki wam znów
będziemy mieć nadzieję na szczęśliwy koniec?
Kurtyna opada.
Za kurtyną.
Zoro opiera się o
materace.
Zoro: Oi Luffy…
Podsadź mnie..
Luffy podsadza Zoro i
on kładzie się na materacach. Kręci się i kręci.
Zoro: O kurwa,
ale mnie coś w plery uwiera…
Słychać krzyk
Sanji’ego.
Sanji: Głupi
gloooon!
wtorek, 3 lutego 2015
Książe- rozdział 13 [Zoro x Sanji]
Tak jak obiecałam wstawiam post :3
Kolejna część nasaego kochanego Księcia, nieźle urządziłam Sanji'ego no nie? xD Ale jakoś nie chciałam by został porwany... Do tego muszę wymyślić jak dostał się z mieszkania sąsiadki do mieszkania Zoro i wszystko było poamykane XD
Przepraszam że takie krótkie i za błędy, pisałam na tablecie XP
Miłego czytania~!
Sanji wyglądał dziś naprawdę oszałamiająco, musiałem nieźle się natrudzić by nie patrzeć na niego dłużej niż kilka sekund, by moi, to znaczy, nasi przyjaciele nie mieli o czym gadać. To było smutne, że po tym jak wyszli też nie chciał na mnie spojrzeć, zwłaszcza po tym co się stało wczoraj w nocy. Teraz trochę zacząłem żałować, że tego nie ciągnąłem dalej, ale przecież nie mogłem, był pijany...
Teraz to nie ważne, musiałem zająć się pracą, Luffy zadarł z gangiem Alvidy i musiałem ganiać jakiegoś gościa. Skurwiel biegł jak staruszka na otwarcie biedronki. Nie chciało mi się wyciągać z niego informacji więc po jakimś czasie po prostu go zastrzeliłem.
- Przydałoby się sake.- sapałem z wysiłku przeglądając mu kieszenie. Znalazłem kilka drobniaków, wizytówki, prawko, klucze... Nawet broni nie miał.- Kurwa...- mruknąłem przyglądając się wizytówce a potem jego gębie.- To nie ten...- podniosłem się z klęczek i kopnąłem truchło.- A żeby cię mrówki zjadły.
No nic czasem tak się zdarza, ale teraz to logiczne dlaczego tak uciekał. Poszedłem do swojego motoru założyłem kask na łeb, trzeba jechać znów na ten adres i znaleźć tego faceta, tym razem jednak go złapię. Nami powiedziała że chce go przesłuchać.
Wtedy usłyszałem jak dzwoni mi komórka. Jakoś nie chce mi się zdejmować kasku, rękawic i złazić z motoru. Potem oddzwonie, po robocie, albo chociaż jak dojadę. Jestem pewny że to ktoś z gangu, Robin albo Usopp, chcą się dowiedzieć czy wykonałem zadanie.
Nie. Nie wykonałem.
Chcę już iść do domu. Popatrzeć na tyłek, talię, włosy i oczy Sanji'ego.
Odpaliłem silnik, który przyjemnie zaryczał i ruszyłem na pełnym gazie.
Gdy skończyłem zbliżał się wieczór. Tym razem złapałem odpowiedniego faceta i dostarczyłem go do naszej siedziby. Nie miałem ochoty siedzieć i słuchać jego krzyków, gróźb i zażaleń. Nami i Robin najlepiej radziły sobie z wyciąganiem informacji, ja wolę zabijać i torturować.
- Idziesz już Zoro?- Chopper właśnie wchodził do środka.
- No, głodny jestem, poza tym Sanji jest sam w domu.
- Hmm.. To dobrze, idź już, szybko.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem chłopakowi w oczy, zwykle był dziecinny, a teraz tak nagle jego głos się zmienił..
- Dlaczego szybko?
- Nie wiem... Po prostu mam takie przeczucie...
- Zwykle to tylko zwidy, wiesz?
- Może i tak.- wzruszył ramionami.- Ale Sanji nie powinien siedzieć sam.
- I tu się z tobą zgodzę.- westchnąłem i łapiąc kask wyszedłem z mieszkania.
Może powinienem kupić mu jakieś kwiaty na przeprosiny? W sumie miałem wrócić wcześniej... Ale kwiaty? To jest dobre dla bab, a on jakoś ich nie przypomina. To co mu kupić? Czekoladki? Nieeee... To takie oklepane i dobre na walentynki. Cholera. Co ja mam mu dać? Co on w ogóle lubi? Lubi gotować... No ale nie kupię mu przecież garnka czy łyżki!
A może... Może podaruję mu pistolet? Tylko jakiś taki odjechany, z wygrawerowanym napisem! Jestem geniuszem!
Tylko to będzie prezent który dam mu za jakiś czas. Teraz pora wracać do domu.
Wlazłem na klatkę schodową i o dziwo minęli mnie policjanci, potem następni i jeszcze jedni. Co to ma być? Ktoś impreze urządził? Nieee... Takie biby zdarzają się naprawdę rzadko i głównie są one u mnie w domu.
Przyspieszyłem wchodzenie po schodach, chciałem sprawdzić czy z moim Księciem wszystko dobrze. Oby siedział w domu i jak wejdę to żeby się na mnie wydarł. Minąłem rozwalone drzwi sąsiadki i biegłem dalej na górę, cholera... Skoro zobaczyłem że to u niej się coś stało to dlaczego nadal się martwię?!
Drzwi były zamknięte, drżącymi dłońmi wyjąłem klucze i próbowałem je włożyć do zamka.
- Kurwa!- warknąłem nie mogąc wcelować, z czoła spłynęła mi stróżka potu.
W końcu się jednak udało, w mieszkaniu było ciemno, nie słyszałem żadnych dźwięków świadczących że ktoś tumoże być.
- Sanji?- zawołałem.
Nie usłyszałem nic, zapaliłem światło i dalej nasłuchiwałem.
Coś się poruszyło i stęknęło bardzo cicho. Zalał mnie zimny pot i wpadłem do salonu. Ktoś leżał za kanapą, po sylwetce zdołałem poznać kto to.
- Sanji!- zapaliłem światło i dopadłem do niego.
To jak wyglądał przeraziło mnie. Był bledszy niż zykle, pod oczami miał ciemne cienie ledwo oddychał. Udniosłem go trochę i położyłem jego głowę na swoich udach. Był cały spocony, usta wyschnięte, a oczy zeszklone jakby zaraz miał płakać.
- Co ci się stało?- odgarnąłem mu grzywkę za ucho.
Odetchnął kilka razy jakby zbierał siły.
- Ace...- sięgnął po coś słabą ręką. Wyciągnąłem się by mu to ułatwić.
Podał mi strzykawkę, jakiś lek był z niej wyciśnięty do połowy. Zgaduję że to trucizna i krąży w żyłach Sanji'ego.
- Pomóż mi...- szepnął.
- Jedziemy do Choppera.- stwierdziłem poważnie i wziąłem go na ręce.
Kolejna część nasaego kochanego Księcia, nieźle urządziłam Sanji'ego no nie? xD Ale jakoś nie chciałam by został porwany... Do tego muszę wymyślić jak dostał się z mieszkania sąsiadki do mieszkania Zoro i wszystko było poamykane XD
Przepraszam że takie krótkie i za błędy, pisałam na tablecie XP
Miłego czytania~!
~~~
Sanji wyglądał dziś naprawdę oszałamiająco, musiałem nieźle się natrudzić by nie patrzeć na niego dłużej niż kilka sekund, by moi, to znaczy, nasi przyjaciele nie mieli o czym gadać. To było smutne, że po tym jak wyszli też nie chciał na mnie spojrzeć, zwłaszcza po tym co się stało wczoraj w nocy. Teraz trochę zacząłem żałować, że tego nie ciągnąłem dalej, ale przecież nie mogłem, był pijany...
Teraz to nie ważne, musiałem zająć się pracą, Luffy zadarł z gangiem Alvidy i musiałem ganiać jakiegoś gościa. Skurwiel biegł jak staruszka na otwarcie biedronki. Nie chciało mi się wyciągać z niego informacji więc po jakimś czasie po prostu go zastrzeliłem.
- Przydałoby się sake.- sapałem z wysiłku przeglądając mu kieszenie. Znalazłem kilka drobniaków, wizytówki, prawko, klucze... Nawet broni nie miał.- Kurwa...- mruknąłem przyglądając się wizytówce a potem jego gębie.- To nie ten...- podniosłem się z klęczek i kopnąłem truchło.- A żeby cię mrówki zjadły.
No nic czasem tak się zdarza, ale teraz to logiczne dlaczego tak uciekał. Poszedłem do swojego motoru założyłem kask na łeb, trzeba jechać znów na ten adres i znaleźć tego faceta, tym razem jednak go złapię. Nami powiedziała że chce go przesłuchać.
Wtedy usłyszałem jak dzwoni mi komórka. Jakoś nie chce mi się zdejmować kasku, rękawic i złazić z motoru. Potem oddzwonie, po robocie, albo chociaż jak dojadę. Jestem pewny że to ktoś z gangu, Robin albo Usopp, chcą się dowiedzieć czy wykonałem zadanie.
Nie. Nie wykonałem.
Chcę już iść do domu. Popatrzeć na tyłek, talię, włosy i oczy Sanji'ego.
Odpaliłem silnik, który przyjemnie zaryczał i ruszyłem na pełnym gazie.
Gdy skończyłem zbliżał się wieczór. Tym razem złapałem odpowiedniego faceta i dostarczyłem go do naszej siedziby. Nie miałem ochoty siedzieć i słuchać jego krzyków, gróźb i zażaleń. Nami i Robin najlepiej radziły sobie z wyciąganiem informacji, ja wolę zabijać i torturować.
- Idziesz już Zoro?- Chopper właśnie wchodził do środka.
- No, głodny jestem, poza tym Sanji jest sam w domu.
- Hmm.. To dobrze, idź już, szybko.
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem chłopakowi w oczy, zwykle był dziecinny, a teraz tak nagle jego głos się zmienił..
- Dlaczego szybko?
- Nie wiem... Po prostu mam takie przeczucie...
- Zwykle to tylko zwidy, wiesz?
- Może i tak.- wzruszył ramionami.- Ale Sanji nie powinien siedzieć sam.
- I tu się z tobą zgodzę.- westchnąłem i łapiąc kask wyszedłem z mieszkania.
Może powinienem kupić mu jakieś kwiaty na przeprosiny? W sumie miałem wrócić wcześniej... Ale kwiaty? To jest dobre dla bab, a on jakoś ich nie przypomina. To co mu kupić? Czekoladki? Nieeee... To takie oklepane i dobre na walentynki. Cholera. Co ja mam mu dać? Co on w ogóle lubi? Lubi gotować... No ale nie kupię mu przecież garnka czy łyżki!
A może... Może podaruję mu pistolet? Tylko jakiś taki odjechany, z wygrawerowanym napisem! Jestem geniuszem!
Tylko to będzie prezent który dam mu za jakiś czas. Teraz pora wracać do domu.
Wlazłem na klatkę schodową i o dziwo minęli mnie policjanci, potem następni i jeszcze jedni. Co to ma być? Ktoś impreze urządził? Nieee... Takie biby zdarzają się naprawdę rzadko i głównie są one u mnie w domu.
Przyspieszyłem wchodzenie po schodach, chciałem sprawdzić czy z moim Księciem wszystko dobrze. Oby siedział w domu i jak wejdę to żeby się na mnie wydarł. Minąłem rozwalone drzwi sąsiadki i biegłem dalej na górę, cholera... Skoro zobaczyłem że to u niej się coś stało to dlaczego nadal się martwię?!
Drzwi były zamknięte, drżącymi dłońmi wyjąłem klucze i próbowałem je włożyć do zamka.
- Kurwa!- warknąłem nie mogąc wcelować, z czoła spłynęła mi stróżka potu.
W końcu się jednak udało, w mieszkaniu było ciemno, nie słyszałem żadnych dźwięków świadczących że ktoś tumoże być.
- Sanji?- zawołałem.
Nie usłyszałem nic, zapaliłem światło i dalej nasłuchiwałem.
Coś się poruszyło i stęknęło bardzo cicho. Zalał mnie zimny pot i wpadłem do salonu. Ktoś leżał za kanapą, po sylwetce zdołałem poznać kto to.
- Sanji!- zapaliłem światło i dopadłem do niego.
To jak wyglądał przeraziło mnie. Był bledszy niż zykle, pod oczami miał ciemne cienie ledwo oddychał. Udniosłem go trochę i położyłem jego głowę na swoich udach. Był cały spocony, usta wyschnięte, a oczy zeszklone jakby zaraz miał płakać.
- Co ci się stało?- odgarnąłem mu grzywkę za ucho.
Odetchnął kilka razy jakby zbierał siły.
- Ace...- sięgnął po coś słabą ręką. Wyciągnąłem się by mu to ułatwić.
Podał mi strzykawkę, jakiś lek był z niej wyciśnięty do połowy. Zgaduję że to trucizna i krąży w żyłach Sanji'ego.
- Pomóż mi...- szepnął.
- Jedziemy do Choppera.- stwierdziłem poważnie i wziąłem go na ręce.
Spóźniona miniaturka na urodziny.
Dawno nie było mnie tu... Ile tu kurzu...
Ale za to ile ludzi tu przyszło
Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, weny mi kompletnie brakowało :(
Na razie ją jednak odzyskałam, radujcie się niebiosa~! :3
Mam kilka pomysłów na opowiadanie z Drrr, chcę skończyć Księcia i może uda mi się napisać nowe z OP~?
Dzisiaj wstawiam spóźnioną miniaturkę na urodzinki Shizuo~
A jutro (tzn. Dzisiaj z racji tego że jest po północy) wstawię... Zobaczycie sami :*
Wszystkiego najlepszego Shizuo~!
Ale za to ile ludzi tu przyszło
Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, weny mi kompletnie brakowało :(
Na razie ją jednak odzyskałam, radujcie się niebiosa~! :3
Mam kilka pomysłów na opowiadanie z Drrr, chcę skończyć Księcia i może uda mi się napisać nowe z OP~?
Dzisiaj wstawiam spóźnioną miniaturkę na urodzinki Shizuo~
A jutro (tzn. Dzisiaj z racji tego że jest po północy) wstawię... Zobaczycie sami :*
Wszystkiego najlepszego Shizuo~!
~~~
Shizu-chan uwielbia czekoladę, musi jej więc być baaaaardzo dużo. Całe siasto będzie z mlecznej i kakao, a rysunek na wierzchu będzie z białej. Sam go zrobię, ćwiczyłem już to kilka razy i powinno wyjść. Nie... Musi! Nie po to teraz tyle się męcze i brudze by coś miało nie wyjść.
Wszyscy dziś zapomnieli o jego urodzinach, nawet on sam. Ale nie ja (Kasuka też nie ale nie może zadzwonić)! Dam mu to co kocha najbardziej, czyli słodkości i mnie~! Mnie oczywiście późnym wieczorkiem w łożku.
Wyjąłem gorące ciasto z pieca i postawiłem je na blacie. Ze zdeterminowaną miną poprawiłem za duży faruszek i zabrałem się za odklejanie koła z przetopionej czekolady z papieru do pieczenia.
- Jeśli to położę na cieście to się roztopi...- westchnąłem mrucząc pod nosem.
Pora zrobić sobie przerwę.
Po pół godzinie wróciłem do kuchni i upewniając się że ciacho jest zimne położyłem na wierzchu czekoladowe koło, które wcześniej wsadziłem do lodówki. To mi wyszło idealnie, ale gorzej było z rysowaniem na tym. Robiłem to dobre trzy godziny i cały byłem w czekoladzie! Ręce mi zdrętwiały i nogi zaczęły boleć, ale w końcu się udało~!
Gdy postawiłem ostatnią kropkę do domu wlazł Shizu. Ten to ma wyczucie czasu...
- Yo Izaya.- ziewnął.- Mam ootoro.- usłyszałem szelest torebki gdy zdejmował buty. Złapałem ciasto i pognałem do niego.
- Wszystkiego najlepszego Shizu~!
Patrzył się na mnie przez chwilę głupio, ale po chwili chyba przypomniał sobie jaki jest dzień i szeroko się uśmiechnął.
- Wow Izaya...- zamrugał kilka razy.- To ja?
- No jasne że ty! Nawet nie wiesz jak się napracowałem przy tym.
- Chyba wiem.- zaśmiał się i ściągnął mi z włosów kawałek zaschniętej białej czekolady.- Dobrze że to czekolada.- spojrzał na ciasto.- Dlaczego bez świeczek?
- Jeszcze narzeka...- mruknąłem.- Chcesz to ciasto czy nie?!
- Chcę!- zabrał mi je jakby to był jego jedyny posiłem do końca miesiąca.- Dziękuję ci bardzo.- pocałował mnie delikatnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)