wtorek, 22 lipca 2014

Książe- rozdział 10 [Zoro x Sanji]



Przepraszam, że dopiero teraz, ale mam jakąś blokadę :/
Mimo wszystko udało się coś napisać więc życzę miłego czytania :* 

~~~

Rozdział 10

Myślałem wtedy, że go zabiję! Nie dość że uprzykrza się Sanji’emu to jeszcze ten zwrot „kochanie”! Co to miało być?!
- Zabiję cię Ace…- warknąłem jadąc motorem przez miasto.
Za mną jechał Książe, wydawał się być oszołomiony i przestraszony, w sumie to mu się nie dziwiłem. Tyle nowości i informacji naraz to nie jest nic dobrego, może dzisiaj chociaż trochę się rozluźni na imprezie.
Po jakiejś godzinie podjechaliśmy pod kamienicę w której mieszkałem z Black’iem. Zgasiłem silnik, zdjąłem kask i zszedłem z motoru.
- Głupi glonie! Czy ty nie pamiętasz drogi do swojej chałupy?!- Sanji wylazł z auta i trzasnął drzwiczkami.
- I czego się pieklisz?- mruknąłem patrząc na niego i poprawiając katany.
- Gdybyś się nie zgubił to bylibyśmy tu 45 minut temu! Jak nie zdarzę przygotować jedzenia to powieszę cię na prysznicu!- warknął i otworzył bagażnik.- Teraz mi pomóż z tym wszystkim.
Westchnąłem i poszedłem mu pomóc. Dlaczego on niby się tak złościł? Nie moja wina, że czasem zapominam drogi, przynajmniej można pozwiedzać miasto, a nóż zdarzy się coś ciekawego?
Wzięliśmy wszystko i poszliśmy na górę. Wyciągnąłem klucze i otworzyłem drzwi, Sanji od razu poszedł pochować zakupy, a ja odłożyłem jego bagaże do sypialni. Szkoda, że nie mam drugiego łóżka… Albo, że nie śpimy na jednym, sądzę, że byłoby wygodnie… Co tu się okłamywać? Blondyn był cholernie ładny i nie mogłem od niego oderwać wzroku, no ale chyba nie powinienem myśleć o takich rzeczach.
Wyszedłem z sypialni i położyłem się na kanapie wcześniej odpinając sobie katany i opierając je o stolik do kawy. Kucharz krzątał się w kuchni, raz wyjmował, a raz wkładał jakieś rzeczy do szafek i lodówki. Ładnie się przy tym ruszał, chciałbym dotknąć tego tyłka… I robił takie słodkie miny…
- Marimo, co zrobić na imprezę do żarcia?
- Wszystko co zrobisz będzie pyszne.- ziewnąłem.- Jest sake?
Chłopak zajrzał do lodówki i wyjął jedną butelkę, po czym podszedł i mi podał.
- Alkoholik.- mruknął.
- Przesadzasz.- odtworzyłem butelkę i wypiłem jej zawartość duszkiem. Puste naczynie odłożyłem na stolik.
- Alkoholik.- powtórzył się i wrócił do kuchni.
Założyłem ręce za głowę i zamknąłem oczy. Jak się chwilę prześpię to się nic nie stanie…


- Zoro! Nie śpij w naszej obecności!- usłyszałem głos tej natrętnej rudej baby i spotkałem się z podłogą. Od razu zerwałem się na równe nogi i spojrzałem na nią wściekle.
- Głupi babsztyl! Zabiję cię!
- Glonie uspokój się.- poczułem kopnięcie w tyłek.- A ty Nami-san nie budź go tak brutalnie następnym razem.
- A tam.- prychnęła dziewczyna i usiadła na kanapie.- Zajmował kanapę.
Westchnąłem i rozejrzałem się, wszyscy już się zebrali. Robin pomagała Sanji’emu z jedzeniem. Chopper, Luffy i Usopp patrzyli jak on gotuje. Nasz szef co jakiś czas wykrzykiwał, że chcę już jeść. Franky żłopał cole i usiadł obok lichwiary. Brakowało tylko Brook’a, ale sądziłem że i on też zaraz się zjawi.
Westchnąłem potężnie, wziąłem swoje katany i usiadłem przy ścianie na podłodze. To była normalność, że jak nie było miejsca na kanapie czy fotelu to siadało się gdziekolwiek.
- Oj Sanji…- mruknąłem zerkając na blondyna.- Jest sake?
- Zaraz ci dam, tylko daj mi skończyć.- uśmiechnął się do mnie promiennie, ale zaraz się odwrócił do garnków.
- Ja dam!- zawołał Chopper i zsunął się z krzesła.
Podbiegł do lodówki, a potem do mnie podając mi butelkę trunku.
- Dzięki.- uśmiechnąłem się.
- Chodźcie zagramy w butelkę..- Usopp przeciągnął się.- Brook jest już pod blokiem więc będziemy w komplecie.
- To suuuuper pomysł!- Fanky uśmiechnął się szeroko i odsunął stolik by zrobić więcej miejsca.
Nami zgarnęła skądś pustą butelkę i usiadła na podłodze. Nie widziałem najmniejszego sensu w tej zabawie ale jeśli Sanji zagra to może ja też się skuszę…?
Jak Robin i Sanji położyli gotowe jedzenie na odsuniętym stoliku to dołączyli się do grupki grających. Brook też się zjawił i wychodził na to, że tylko ja nie gram.
- Chodź glonie i zagraj z nami.- Książe uśmiechnął się do mnie.
Zrobiło mi się gorąco gdy spojrzałem w jego niebieskie oko, westchnąłem i w końcu dołączyłem do nich.
- Ja kręcę pierwszy!- krzyknął Luffy i jedząc onigiri zakręcił butelką. Wypadło na Chopper’a.- Oi! Chopper! Prawda czy wyzwanie?
- Prawda…- brunet napił się trochę soku pomarańczowego (jemu nie dajemy alkoholu).
- Hmmm… Wyjaw swoją tajemnicę!
Chłopiec od razu się zaczerwienił.
- Oblizałem kiedyś skalpel…- opuścił głowę.- Ale przypadkiem…
- Spokojnie to nic wielkiego.- Nami pogłaskała go po głowie, a Luffy się zaśmiał.- Teraz kręć.
Chłopak złapał butelkę i zakręcił, wypadła Robin.
- Poproszę wyzwanie lekarzu.- uśmiechnęła się.
- To…- Chopper rozejrzał się trochę.- Pocałuj Franky’ego.
Kobieta bez oporów wstała, podeszła do nibieskowłosego i cmoknęła go w usta. On się trochę zaczerwienił, a wszyscy zaczęli klaskać. Czarnowłosa wrócił na miejsce i zakręcił butelką, wypadł Brook.
- Wyzwanie Nico.                                                                                                             
- Zdziel Usoppa.
- Co?!- krzyknął długonosy, ale nawet nie zdążył uciec bo dostał soczystego liścia w policzek.- To nie fair! Tera ja kręcę.- złapał butelkę i zakręcił. Wypadł Luffy.
- Wyzwanie!- krzyknął i zaczął pochłaniać sushi.
- Złap Nami za cycki.
- Dobra.- wzruszył ramionami i wyciągnął ręce do rudej.
- O nie! To moje cycki!- krzyknęła dziewczyna i zdzieliła go w łeb.- Nawet się nie waż ich dotknąć.
- Ale nie wypełnię zadania…
- Kręć i nie gadaj.- warknęła dziewczyna i dała mu butelkę.
Czarnowłosy uśmiechnął się i zakręcił, wypadł blond Książe.
- Chce…- zastanowił się chwilę.- Wyzwanie.
- Zjedz z Zoro paluszka.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na czerwonego Sanji’ego, nie protestował, widocznie tego chciał, albo starał się nie odpaść z gry… Sięgnął po paluszka i wziął jeden koniec do ust, siedzieliśmy obok siebie więc odwrócił tylko do mnie głowę. Nie trzeba było mnie nawet namawiać, złapałem zębami drugi koniec i zaczęliśmy go jeść. Wszyscy krzyczeli „Gorzko, gorzko!” a paluszek stawał się coraz krótszy. Nasz usta były coraz bliżej siebie, już się nie mogłem doczekać aż się zetkną. W końcu posmakuję jego warg, mimo, że to będzie chwila to w końcu to się stanie.
Niestety ale paluszek pękł i z moich ust wystawał kawałek.
- Sanji do końca!- krzyknęła Nami.
Chłopak znów się pochylił i odgryzł ten mały kawałek dotykając ustami moich warg. Po moim ciele przeszedł ciepły dreszcz, jego usta smakowały nikotyną i czymś jeszcze czego nie umiałem określić (dobre było). Miałem ochotę przytulić go do siebie i kontynuować pocałunek, potem delikatnie wsunąłbym język do środka i rękę przeniósłbym na jego biodro.
Jednak chłopak się odsunął, a ja połknąłem paluszka.

2 komentarze:

  1. Aaaa to było piękne ja chcę więcej jestem nienasycona! Cudo, cudo i jeszcze raz cudo! Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej =) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj.... Czekam, czeka, na ciąg dalszy. Przeczytałam dziś całego ,,Księcia" i ,,Zdany na łaskę boga". Pisz, pisz... Robisz to WSPANIALE. WSPANIALE. WSPANIALE .

    OdpowiedzUsuń