I kolejny rozdzialik księcia~! Cieszycie się~? Bo ja bardo ;3
mam nadzieję, że się wam spodoba :*
~~~
Rozdział 5
Wyszliśmy szybko wszyscy z naszej siedziby i zeszliśmy na
dół by po chwili wsiąść do samochodów. Było ich trzy, ja jechałem z Usoppem i
Chopperem. Wszystkie pojazdy ruszyły i jechały za sobą wężykiem jakbyśmy
właśnie podążali zabić prezydenta czy coś w tym stylu. Jak najszybciej chciałem
znaleźć się w swoim mieszkaniu, a snajper jechał tak wolno. Miałem ochotę
usiąść na jego miejscu i wcisnąć gaz do dechy, tylko dlaczego aż tak mi na tym
zależało? Odpowiedź była prosta, polubiłem Księcia, bo był naprawdę ciekawą
osobą.
Po dziesięciu minutach w końcu dotarliśmy, przez całą drogę
milczeliśmy (nawet radio było wyłączone), a ja siedziałem jak na szpilkach
trzymając mocno tą teczkę, najmniejszy szmer czy ruch zwracał moją uwagę i
powodował coraz większe rozdrażnienie.
Gdy wóz się zatrzymał pierwszy otworzyłem drzwi i ruszyłem
do swojego mieszkania, wiedziałem, że moi przyjaciele zaraz znajdą się za mną i
tak też było. Kilka chwil później wszyscy staliśmy przed drzwiami.
- No to idziemy?- Luffy uśmiechnął się do mnie, co trochę
podniosło mnie na duchu.
Wyjąłem klucze ze spodni i otworzyłem drzwi zaraz wchodząc
do środka. Wszyscy milczeliśmy rozbierając się z kurtek i butów, o dziwo w domu
też było cicho, żadnych szmerów, stuków, niczego. Natomiast pachniało
świeżością i powietrze było lżejsze.
Weszliśmy do salonu i dokładnie się rozejrzałem, wszystko
było czyste i pachnące, zdziwiło mnie to nieźle, nie sądziłem, że Książe
zabierze się za porządki. Rozejrzałem się w poszukiwaniu blondyna i znalazłem
go śpiącego na kanapie, aż nie miałem serca go budzić, pewnie nieźle się
zmęczył.
- On tu posprzątał?- Nami przejechała palcem po nieskazitelnie
czystej półce.- Że też nic go nie zjadło….
Chłopaki zaczęli cicho chichotać, a ja spiorunowałem ich
wszystkim wzrokiem i co ja mam zrobić? Musimy pogadać z blondynem, ale nie chcę
go budzić.
- I co teraz panie szermierzu?- Robin usiadła na fotelu, w
sumie to wszyscy się gdzieś rozsiedli.
- Nie mam pojęcia.- westchnąłem chicho i znów otworzyłem
teczkę.
- A gdyby on do nas dołączył?!- nasz szef uśmiechnął się
szeroko pochylając się nad twarzą śpiącego.
Książe od razu otworzył oczy i wlepił w niego, potem
podniósł głowę i się rozejrzał. Gdy zobaczył, że wszyscy tu jesteśmy to od razu
usiadł i poprawił sobie rozczochrane włosy.
- Przepraszam, ale zdrzemnąłem się chwilę. Kim wy jesteście?
Znam tylko tego zielonego glona.- wskazał na mnie.
No i wszyscy zaczęli się po kolei przedstawiać, Luffy od
razu ogłosił, że jest głodny.
- Mógłbym coś ugotować, ale Zoro nie ma nic w lodówce…-
przetarł zaspane oczy.- Mogę zrobić kawy albo herbaty.
- Przecież nie jesteś tutaj gospodarzem.- Nami uśmiechnęła
się do niego.- Przyszliśmy tu z tobą pogadać, Zoro dawaj te teczkę.
Podałem ją tej wiedźmie i usiadłem obok blondyna na kanapie,
widać było, że był zmieszany.
- No to słucham.- uśmiechnął się.
- Zacznijmy od tego, że krótko nas przedstawię. My jesteśmy
gangiem Słomianych Kapeluszy, Luffy to nasz szef i każdy ma jakąś funkcję w tej
mafii. Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłam.
- Nie… Coś podejrzewałem, Zoro wygląda na kryminalistę, a
poza tym znalazłem pistolet w garnku.- zaśmiał się.
- A więc to tam go wsadziłem..- mruknąłem pod nosem.
- O dziwo nie było to dla mnie zaskoczeniem.- blondyn najpierw spojrzał na mnie uśmiechając
się, a potem wzruszył ramionami.
- No dobrze.- otworzyła teczkę i wyjęła z niej zdjęcie
Księcia, był na nim ubrany w elegancki garnitur, miał papierosa w ustach i
właśnie przeładowywał broń.- To chyba ty, prawda?
Blondyn rozszerzył oczy w zdziwieniu i wziął w dłonie swoje
zdjęcie.
- No to ja…- szepnął.- Wiecie kim jestem?- spojrzał na
rudowłosą z nadzieją.
- Nazywasz się Sanji Black i jesteś członkiem gangu Serc.
(dop. aut. Tak wiem… Beznadziejna nazwa XD) Masz 19 lat i mieszkasz w
apartamencie, jesteś właścicielem restauracji i specjalizujesz się w cichym
zabijaniu. Z tego co nam wiadomo to walczysz przy pomocy nóg. Tutaj masz
wszystko napisane.- podała mu kartkę z informacjami.
Sanji wziął ją ostrożnie do ręki i szybko przejrzał.
- To naprawdę ja? Jestem członkiem mafii? Jesteśmy wrogami?
- Niestety tak.- szepnęła Robin i założyła nogę na nogę.-
Przypomniałeś coś sobie?
- Nie, nadal mam pustkę w głowie.- sięgnął po papierosa i
zapalił go.- Ale wierze wam.
- TO DOŁĄCZ DO NAS!!!!- Luffy podskoczył jak małpa.-
Będziesz naszym kucharzem i będziesz zabijał razem z Zoro!
- Tylko, że ja nie wiem jakie miałem tam stosunki i czy w
ogóle mogę…- wypuścił dym z ust.
- A jak się w ogóle czujesz?- Chopper uśmiechnął się do
niego.
- Dobrze.- Black odwzajemnił uśmiech i znów spojrzał na
Nami.- Kto jest moim szefem?
- Trafalgar Law.- odchrząknęła i wyjęła następną kartkę z
teczki.- Tutaj masz wszystkie adresy, twoja restauracja, mieszkanie, siedziba…
- Dziękuję wam. Jutro się zmyje.
- Dlaczego niby?- mruknąłem zły, ja chciałem by Sanji
został.- Ja jestem za tym byś był w naszym gangu.
- Ja też!- krzyknął Luffy.
Chopper i Usopp przyznali mu rację.
- Idioci się odezwali.- warknęła Nami.
- Ja tu jestem szefem.- czarnowłosy nagle zmienił swój
wesoły ton i stał się śmiertelnie poważny.- Sanji, zastanów się nad tą
propozycją, przyda nam się kolejny członek i czuję, że można ci ufać, z tego co
widzę to też nam ufasz.
Uśmiechnąłem się lekko i zerknąłem na Nami i na innych, gdy
Luffy stawał się poważny każdy czuł do niego wielki szacunek. Na pierwszy rzut
oka, chłopak jest idiotą, ale tak naprawdę jest wielkim człowiekiem, z wielkimi
marzeniami. Jest jednym z najlepszych i zasługuje na pełne zaufanie.
Zauważyłem, że blondyn też zaczął przejawiać wobec niego
jakiś szacunek.
- Rozumiem, podejmę decyzję po tym jak dowiem się jeszcze
czegoś o sobie.
- Cudownie!!!- Luffy znów zaczął się śmiać i wszyscy
odetchnęli.
- No to do tej pory mieszkasz u mnie.- zaśmiałem się patrząc
na Sanji’ego który się zarumienił.
- Nie chcę ci sprawiać kłopotu…
- Kłopot?! Ty mu pomagasz! Tutaj nigdy nie było tak czysto!-
Usopp się uśmiechnął i wszyscy wybuchli śmiechem. Co w tym niby takiego
śmiesznego?
Resztę dnia spędziliśmy na wspólnej rozmowie i zapoznaniu
się. Już tego dnia wszyscy zaczęli traktować Księcia jak przyjaciela i czuli
się swobodnie.
Wspaniały rozdział =) bardzo się go miło czytało =) Jestem ciekawa jaką podejmę decyzje nasz kochany blondynek =) Coś czuję że to przez Law'a kucharz stracił pamięć. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń