Kompletnie straciłam wenę do tego opowiadania i nwm co pisać ;_;
Ale jakoś to będzie :*
chciałam was poinformować, że kolejne notki będą dopiero w następny weekend i postaram się ich wstawić w miarę dużo ;)
Teraz zapraszam do czytania rozdziału~!
~~~
Rozdział 7
Od kiedy Izaya „przygarnął” do siebie Shizuo by się nim
opiekować minęło już dwa tygodnie. Blondyn dochodził do siebie, nie gorączkował
już, żebra i inne kości się zrastały, siniaki już kompletnie znikły i głowa już
nie dokuczała. Co do relacji między potworem a kleszczem to się poprawiły.
Coraz rzadziej sobie ubliżali, swobodnie ze sobą rozmawiali i po prostu
przyzwyczaili się do swojej obecności. Izaya coraz częściej zapominał o swoim
planie, zatracał się w czynnościach, które wykonywał przy blondynie i w pracy, bo
jej cały czas przybywało. Shizuo zaś zaczynał się cieszyć, że brunet mu
towarzyszy, nie myślał o nim już aż tak źle, robiło mu się ciepło gdy on go dotykał
i ciężko się do tego przyznać, ale zaczynał lubić jego zapach.
Cóż życie toczyło się dalej, a co się stanie w niedalekiej
przyszłości?
- Uhh~…- Izaya wszedł do swojej sypialni, w dłoni miał
paczkę papierosów.- Nie wiem czy kupiłem dobre Shizu~.- ziewnął i przetarł
oczy, od trzech dni już nie spał, bo albo musiał opiekować się potworkiem, albo
musiał pracować.
- Ważne by jakieś były, pomożesz mi?- spojrzał na niego, już
wczoraj zauważył, że Izaya jest wymęczony i mówił mu żeby odpoczął, ale ten się
upierał jak osioł, że nic mu nie jest.
- Tak~!- uśmiechnął się i jego stan zdradzały tylko cienie
pod oczami.
Informator powolnym krokiem podszedł do łóżka, gdzie pół
leżał, pół siedział Shizuo. Mimo, że nie znosił papierosowego dymu, to on go już tyle prosił, że w końcu ustąpił. Włożył mu jednego do ust i zapalił zapalniczką.
Blondyn od razu się zaciągnął i wypuścił dym nosem.
- Dzięki.
- Spoko~…- chłopak znów ziewnął i poszedł otworzyć okno.-
Ale nie myśl sobie, że będę ci je dawał co chwilę.
- Yhym…- ponownie się zaciągnął i wypuścił dym, nikotyna
przynosiła wielką ulgę.- Może się prześpisz?
- A co to~? Czyżby Shizu się martwił o swojego kleszcza~?
- Nie, ale jak na ciebie patrzę to żyć mi się odechciewa,
poza tym zaraz i tak będzie noc.
- Tak więc muszę ci zrobić kolację~!- uśmiechnął się i
ruszył na dół do kuchni. Dzisiaj miał mniej pracy, więc powinien przespać się z
godzinkę czy dwie, teraz jednak musiał zająć się chorym.
Przygotował jakieś kanapki i wrócił do sypialni, usiadł obok
blondyna i zaczął rwać chleb by dawać mu po kawałku. Shizuo posłusznie jadł i
obserwował tą pchłę, która co jakiś czas wzdychała, przechylała się na jedną
stronę lub przymykała oczy.
- No dobra~… To przynieść ci coś, żeby ci nudno nie
było?
- Chcę spędzić z tobą czas.- na te słowa Izaya rozszerzył
oczy w zdziwieniu, ale zaraz uśmiechnął się.
- To co będziemy robić~?
- Chcę coś obejrzeć, jakieś anime.- odpowiedział stanowczo i
na tyle na ile pozwalały jego możliwości przesunął się w bok.
- No dobrze~.- poczochrał mu lekko włosy, które były jak
zwykle zaskakująco miękkie, potem znów ruszył na dół do swojego biura po
laptopa, coraz ciężej mu się chodziło, ale skoro już się podjął tego zadania to
musi wytrwać do końca. Wziął komputer z ładowarką i znów wrócił do Shizusia.
Ułożył się obok niego i podłączył wszystko.
- To co chcesz oglądać~?- uśmiechnął się.
- Cokolwiek, byleby było fajne.
- Dobra, może być One Piece?
- Ta.
Izaya z uśmiechem i zamykającymi się oczami przysunął się do
blondyna i włączył anime, jednak prawie natychmiast zasnął. Leżał skulony obok chorego
i przytulał się do jego torsu. Shizuo specjalnie wybrał oglądanie jako
rozrywkę, chciał po prostu by Izaya wpadł w objęcia morfeusza. Obejrzał sobie z
pięć czy sześć odcinków i po wielu trudach wyłączył laptopa (może ręce ma zagipsowane,
ale palcami może ruszać). Potem równie ciężką pracą odłożył laptopa na podłogę.
Spojrzał kątem okna na śpiącą mendę. Gdy był taki spokojny i niewinny to
całkiem uroczo wyglądał i do tego tak słodko przytulał się do jego torsu, aż mu
dreszcze po skórze przeszły. Gdyby Izaya zawsze taki był, wtedy mogliby być
przyjaciółmi, ale pewnie ta gnida coś kombinuje. On zawsze ma jakiś plan,
dlatego zawsze trzeba uważać.
Shizuo osunął się trochę w dół by leżeć i przy pomocy zębów
i lewej ręki przykrył Izaye swoją kołdrą by ten nie zmarzł. Informator zaś
smacznie sobie spał, było mu wygodnie i cieplutko, przytulał się do potworka i
co jakiś czas szeptał niezrozumiałe słowa.
***
Izaye obudziło wibrowanie telefonu w kieszeni i gdyby nie to, to spałby jeszcze dłużej. Wymacał telefon i odrzucił połączenie, potem oddzwoni i dokładnie dowie się o co chodziło temu gościowi. Zrzucił to jakże przydatne urządzenie na podłogę i znów wtulił się do tego przy czym spał. To było ciepłe, miękkie i podnosiło się w miarowym tempie, raz w górę, potem w dół i do tego to równy odgłos bicia serca...
Zaraz... Jego poduszka nie ma serca i do tego jego poduszki nie są tak doskonałym legowiskiem jak to. Podniósł lekko głowę i otworzył zaspane oczy. Nie mógł uwierzyć, że Shizuo pozwolił mu spać z nim i do tego go przykrył i udostępnił swój tors...
- Jak słodko Shizu-chan~...- szepnął uśmiechając się lekko i znów położył głowę na poprzednie miejsce z zamiarem ponownego zaśnięcia.
Jednak coś było nie tak... Przecież on zasnął, a miał pracować... Która jest w ogóle godzina?!
Usiadł szybko i sięgnął po telefon który leżał na ziemi.
- Kurwa.- mruknął.- 10:00...- sprawdził szybko nieodebrane połączenia i odpisał na sms.
W tym czasie Shizuo zdążył się obudzić, ziewnął potężnie i jako tako się przeciągnął.
- Dlaczego nie śpisz kleszczu?- spojrzał na Izaye.
- Dlaczego wczoraj pozwoliłeś mi zasnąć Shizu-chan~? Mam przez ciebie dużo pracy teraz.- zrobił niezadowolona minę.
- Moim zdaniem powinieneś sobie zrobić wolne.- ziewnął.
- Ale nie mogę, muszę ci jeszcze dać śniadanie i leki.
- A nie mógłbyś, chociaż ten jeden raz? Dla mnie?- blondyn sam nie wierzył, że to mówi, ale po prostu miał taki kaprys, by Izaya spędził z nim trochę czasu.
Izaya już wpadł sam w swoje sidła;D Proszę nie przestawaj pisać:) bardzo chcę wiedzieć co jest dalej, na pewno coś wymyślisz;D Jak oni słodko musieli wyglądać jak spali! Życzę weny!
OdpowiedzUsuń