piątek, 18 kwietnia 2014

Książe- rozdział 2 [Zoro x Sanji]

Gomene wszystkich, że przez tyle czasu nic nie wstawiłam, ale miałam tyle na głowie... Co chwila sprawdziany i jeszcze zaczęłam treningi kendo (3 razy w tygodniu) więc nawet nie dotknęłam komputera ;_;
Ale teraz jest wolne i zabrałam się za pisanie~! Postaram się jeszcze dzisiaj napisać "Zdany na łaskę boga" więc możeie być ze mnie dumni.
Co do opowiadania to nawet mi się podoba :D
Sukces XD

~~~

Rozdział 2


Śnił mi się jakiś poroniony sen, jakiś zielonowłosy glon znalazł mnie rannego i zaniósł gdzieś, i o dziwo mu ufałem, nie bałem się go, chociaż wyglądał na pijaka i gangstera. Obudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słońca, które wdarły się przez zasłonkę do środka. Wszystko mnie bolało, a najbardziej chyba głowa, jednak miałem wszystkie kończyny, więc jakoś ujdzie. Tylko co mi było i gdzie ja byłem?
Otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu oglądając swoje ciało i pomieszczenie. Miałem zabandażowany tors, nogi i głowę, ale dobrze, że nie ręce. Teraz trzeba wracać do domu, na pewno nie będę tu siedział i do tego ktoś mnie przebrał, bo byłem w samych dresach.
Tylko gdzie ja mieszkam? I gdzie ja w ogóle pracuję? JAK JA MAM NA IMIĘ!?
Złapałem się za głowę i rozszerzyłem oczy ze zdziwienia.
Straciłem pamięć, nie pamiętałem nic prócz tego, że ręce są dla mnie bardzo ważne. Ale dlaczego są takie ważne?
Boże a jeśli ja jestem jakimś mordercą?! Albo zostałem zgwałcony?! Przecież jestem ranny, mogło stać się wszystko!
Nie, nie martwmy się na zapas, teraz trzeba znaleźć tego glona i wydusić z niego jakieś informacje, on na pewno coś wie.
Wygrzebałem się z kołdry i wstałem z łóżka, mięśnie zabolały, ale chodzić mogłem, więc nie było biedy. Wolnym i ostrożnym krokiem ruszyłem w kierunku drzwi, po wielkości pokoju stwierdziłem, że mieszkanie jest niewiele większe.
Delikatnie złapałem klamkę i powoli otworzyłem drzwi które uraczyły moje uszy cichym skrzypnięciem. Wystawiłem głowę do salonu i rozejrzałem się uważnie.
Pomieszczenie było zaniedbane, gdzieniegdzie walały się butelki po sake, okna były brudne, a kurzu było tyle, że spokojnie mógłby płacić za siebie czynsz.
- Ciekawe jak wygląda kuchnia..- szepnąłem, ale za cholerę nie wiedziałem, dlaczego akurat to pomieszczenie interesuje mnie najbardziej.
Wtedy usłyszałem jak ktoś, jakiś facet, potężnie chrapie, odgłos dochodził z tego pokoju, a dokładnie z kanapy której widziałem tylko tył oparcia. Zamknąłem za sobą drzwi i poszedłem cicho przed kanapę by przyjrzeć się źródle tak głośnego dźwięku. Tak jak się spodziewałem leżał tam ten glon przytulając do siebie trzy katany. Wyglądał na groźnego i niebezpiecznego zwłaszcza patrząc na te miecze i do tego trzy… Mimo wszystko jednak nie bałem się go, a raczej czułem do niego sympatie. Z tego co wiem to on mnie uratował, a może znam go od dłuższego czasu? On na pewno będzie wiedział kim jestem.
Chcąc go obudzić odruchowo podniosłem nogę i kopnąłem go w brzuch. Dlaczego ja tak zrobiłem?! Jestem aż tak brutalny żeby śpiącego budzić kopniakiem w brzuch?! I dlaczego kopniakiem?!
Mężczyzna momentalnie otworzył oczy i wyjął jedną katanę z pochwy od razu przykładając ostrze do mojego gardła. Zdrętwiałem i przełknąłem ostrożnie ślinę, no to się wkopałem, przecież on może być kimś groźnym, a ja czuję się tak swobodnie.
- A to ty.- ziewnął i schował katanę.
No to teraz zgłupiałem do reszty.
- C-co.. Ty mnie nie zabijesz?- wyjąkałem.
- A mam jakiś powód?- podrapał się po głowie i usiadł.
- No przecież cię kopnąłem, chociaż sam nie wiem dlaczego to zrobiłem..
- To ty? A myślałem, że mi się to śniło…- przetarł sobie oczy i rozejrzał się.- Widziałeś gdzieś tu może jakąś pełną, albo do połowy pustą butelkę sake?
- Nie, nie widziałem, tu panuje totalny syf.
- A to już nie moja wina, ja tu nic nie robię.
- Dobra… Nie ważne.- westchnąłem, on był bardziej tępy od zardzewiałego noża do masła.- Powiesz mi co się wczoraj stało?- usiadłem obok niego.
- Znalazłem cię. Jest coś do żarcia? Sprawdzałeś lodówkę?- spojrzał na mnie, miał piękne zielone oczy.
- Skąd ja mam widzieć czy jest coś do żarcia głupi glonie?! Przecież to twoja chałupa!- warknąłem, jego głupota mnie już dobijała.
- Każdy normalny na twoim miejscu by przejrzał całe mieszkanie debilna brewko!
- Nie nazywaj mnie tak marimo bo w pysk dostaniesz!- podniosłem się.
- Ty też mnie tak nie nazywaj! Mam imię!- też wstał i styknęliśmy się głowami jak dwa barany szykujące się do walki.
- Ale ja nie wiem jak masz na imię!- krzyknąłem.
- Jestem Roronoa Zoro!- też krzyczał ze złą miną, jednak ja nadal się go nie bałem.
- Dobra Zoro.- mruknąłem wyprostowując się.- Opowiedz mi coś o mnie.
- Co ty pieprzysz?- przekrzywił głowę na bok.- Nie znam cię, nawet nie wiem jak masz na imię, dopiero wczoraj cię znalazłem.
- Ja też nie wiem jak mam na imię.- usiadłem zrezygnowany na kanapie, dobrze, że chociaż nie jestem sam.- Nic nie pamiętam, nie wiem gdzie mieszkam, gdzie pracuję, kogo znam, a kogo nie.
Zoro rozszerzył oczy ze zdziwienia, tego się chyba nie spodziewał. Usiadł obok mnie i wziął jedną pustą butelkę sake. Zajrzał do jej środka i zawiedziony, że nie ma tam chociaż kropelki odstawił ją na stolik.
- Rozumiem, Chopper mówił, że dostałeś mocno w głowę, jak się teraz czujesz?
- Całkiem nieźle, trochę obolały i na coś mam ochotę, ale nie wiem co to.
- Może to?- zielonowłosy wziął ze stolika paczkę papierosów i podstawił mi pod nos, pudełko było trochę zakrwawione.- Znalazłem to w twoich spodniach.
Wziąłem paczkę i wyjąłem jednego papierosa, potem włożyłem go do ust i zapaliłem. Od razu mocno zaciągnąłem się nikotyną zaspokajając pragnienie. To było to czego potrzebowałem.
- Dzięki.- wypuściłem dym.- Kto to Chopper?
- Mój przyjaciel, jest lekarzem, chcesz coś zjeść?
- Wiesz… Chyba ja coś zrobię, bo po stanie mieszkania boję się, że mnie otrujesz.- podniosłem się i skierowałem do kuchni.- Pomożesz mi dowiedzieć się czegoś o mnie?
- Mogę pomóc.- rozłożył się na kanapie.- Pogadam z moimi przyjaciółmi i pewnie też pomogą.- uśmiechnął się.
- No spoko.- otworzyłem lodówkę.- A jak mam się na razie przedstawiać?- doszedłem do wniosku, że trzeba wybrać się na zakupy.
- Może Książe?
 

2 komentarze:

  1. Rozdział cudny a najbardziej ich powitanie mi się spodobało i tak powalająca pobudka hahaha niezły ubaw przy tym miałam =) z pewnością wiesz jak poprawić człowiekowi humor =) Jestem ciekawa co wydarzy się dalej, Sanji stracił pamięć? MIODZIO. Czekam na trzeci rozdział =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się Twój humor xD
    Super się zaczyna, jestem bardzo ciekawa co dalej:) Już Cię dodałam do polecanych nawet^^
    Pomysł z utratą pamięci jest niezły:D ciekawa jestem jak będą do tego dochodzić i co się okaże:) Bardzo przyjemnie piszesz, więc nie wiem o co Ci chodzi ^^ życzę weny na kolejny rozdział:) Nie muszą być dłuższe, jest w nich wystarczająco:) Chociaż na więcej nikt by nie narzekał;D To masz dużo na głowie i jeszcze piszesz? Tylko przyznać order za gejoze:D

    OdpowiedzUsuń