sobota, 19 kwietnia 2014

Zdany na łaskę boga- rozdział 5 [Shizuo x Izaya]

No i się udało napisać~! Ale gomene, że tak krótko i licho pisałam to na szybko i z bólem głowy. 
Ważne, że jest i każdy rozumie o co chodzi~! :D
To miłego czytania i Wesołych Świąt~!

~~~

Rozdział 5


Izaya jakimś cudem tak zapakował się tak, by nie robić wielu rundek z sypialni na dół. Na tacce przyniósł gotowany ryż ze śmietaną i truskawkami, dwie szklanki wody i witaminki, a pod pachę wziął bandaże.
Wlazł tak do sypialni z wielkim uśmiechem na ustach, natomiast Shizuo siedział naburmuszony w łóżku, z wiadomych przyczyn nie mógł skrzyżować rąk, ale jego mina wyrażała tysiące słów.
- Oj nie bocz się Shizu~! Mam dla ciebie ryż na słodko, tak jak lubisz~!- zachichotał brunet i odłożył bandaże na półkę, a z tacką podszedł do łóżka.
- Skąd wiesz, że lubię słodkie..?- warknął.- Daj mi pić gnido.
- No już, już~.- Izaya wziął szklankę i przyłożył do ust chłopaka, nie mógł mu dać całej wody na raz bo to by mogło wywołać wymioty, więc poił go po jednym łyku i krótkiej przerwie.- I jak~? Lepiej~?
- Ta.- odburknął. Nie chciał się przyznać, że ta szklanka z wodą przyniosła mu ulgę, do pełni szczęścia brakowało tylko tego ryżu i kąpieli.
- No to teraz będzie jedzonko~!- brunet sięgnął po miskę i łyżeczkę.- Otwórz buzię ciuchcia jedzie~!
Izaya robił to dokładnie jak z małym dzieckiem, na łyżce miał trochę ryżu i trzymał ją centralnie przed ustami chorego, jednak Shizuo nie chciał współpracować i nie przyjmował tej lokomotywy do swojego garażu. Takie naigrywanie się tej mendy wzbudzało w nim tylko napady wściekłości.
- No otwórz tą klapę Shizu… Bo wystygnie.- zrobił słodkie, proszące oczka.- Zrób to dla Izayi~!
- Nie i przestań się zachowywać jak przedszkolanka, nie jestem dzieckiem.- warknął, a jego żyłka na czole zaczęła pulsować.
- Ooooo! Zdzichu się pokazał~! Jak ja go dawno nie widziałem~!- brunet szeroko się uśmiechnął i podciągnął by przyjrzeć się tej sławnej żyłce. W tym celu by być stabilniejszym oparł się ręką o ramię potworka.
- Co ty robisz?!- warknął.
- Przyglądam się Zdzichowi, taka okazja może już nigdy nie nadejść… Shizu nie wierć się tak…!
Shizuo zaczął się wiercić by zrzucić kleszcza z siebie, ale coś nie wyszło i Izaya zaległ jeszcze bardziej na nim, do tego ich twarze, ich usta znalazły się tak blisko siebie!
- Shizu~… Rumienisz się.- Izaya uśmiechnął się i pogłaskał policzek potworka.- To gorączka czy może coś innego~?
- Złaź ze mnie.- warknął chociaż rumieńce nadal nie schodziły.- I daj ten ryż.
- Już się robi~! Nie uraziłem cię?- pogłaskał go delikatnie po klatce piersiowej, oczywiście nie dotykał skóry z powodu bandaży, jednak Shizuo dokładnie czuł palce tej mendy.
- Nie, nic mnie nie boli. Daj jeść, ale się już tak nie wygłupiaj.
- Oczywiście.- chłopak nałożył kolejną porcję ryżu na łyżkę i zbliżył do ust Shizuo, tym razem jadło zostało godnie przyjęte i mogło zaparkować w żołądku.
Shizuś nie mógł uwierzyć jak zadziałał na niego ten pasożyt, zrobiło mu się ciepło i przyjemnie, do tego nadal czuje jego dotyk na policzku. Dlaczego tak zareagował? Przecież powinien go nienawidzić, a on zaczyna się do niego przekonywać, chociaż to na 100% jakaś gra której wynik pójdzie na korzyść Izayi.
- To ja idę po wózek, chyba że mam cię umyć tutaj…
- Co?- blondyn potrząsnął głową i zamrugał oczami, za bardzo się zamyślił i stracił kontakt ze światem rzeczywistym.- Powtórz.
- Pytałem się czy mam cię umyć tutaj czy wolisz w łazience?
- No chyba w łazience, nie?
- No przecież cię nie wpakuję do wanny! Jesteś ogipsowany i sprawię ci ból, muszę to zrobić gąbką.
- Gąbką?- mruknął ostrożnie, dopiero teraz zaczął przyswajać fakty, Izaya ma go umyć, gąbką, czyli będzie go dotykał i… I widział nago!
- No gąbką, a czym? Wiesz Shizu-chan, to jest zazwyczaj okrągłe lub prostokątne, miękkie, pochłania wodę, dobrze się namyd…
- Wiem co to jest!- warknął.- Nie chcę byś mnie mył.
- Omawialiśmy już ten temat Shizu~… Nie pozwolę by moje łóżko przyjęło zapach twojego gnijącego cielska.
- Nie chcę żebyś TY mnie mył.- Shizuo zmarszczył czoło.
- A niby kto ma to zrobić?
- Shinra.
- Wyjechał z Celty na weekend.
- Mamy weekend?
- Tak Shizu, jest sobota.- Izaya westchnął cierpiętniczo.- Masz jeszcze jakieś zastrzeżenia?
- Kasuka, chcę by on mnie umył, dlaczego w ogóle tu nie przyszedł?
- Chyba nie chcesz odrywać swojego braciszka od pracy, prawda~? Ma jej bardzo dużo, pracuje nad jakimś tam filmem. Kogo jeszcze wymienisz? Kadota? Tom? Simon? Kida?  Albo Mikado?
- Nie.- mruknął prawie niedosłyszalnie, jednak Izaya to usłyszał. No nie było innego wyjścia, trzeba do tego podejść z twarzą i wyjść cało z godnością, w końcu  Shizuś i tak nie ma powodów do wstydu.
- No to jak Shizu~?
- W łazience, tyłek mnie już boli od tego łóżka.
- Prawilnie potworku, prawilnie~..- Izaya uśmiechnął się szeroko i zacmokał powietrze.
 

1 komentarz:

  1. Hah, bardzo fajnie się czytało:) Mam nadzieję, że kolejny rozdzialik już szykujesz?
    No padłam jak na początku Izaya powiedział, że nie mogą go zabić tiry tylko on xD ja tu myślałam, że chciał go ratować bo może nagle dobre serce czy coś... No uśmiałam się:D
    Bardzo fajnie opisujesz kleszcza:) Podoba mi się. Istny potwór z niego, może trochę za dziecinny, ale naprawdę fajnie wychodzi. Jego mniemanie o sobie bardzo dobrze oddałaś.
    No i subtelnie przekazujesz uczucia. Fragment z zarumienieniem szalenie mi się podobał^^ Uwielbiam tę parę, fajnie, że do mnie napisałaś:)
    Jeśli lubisz o nich czytać to mam też jeden blog dziewczyny, może nie znasz, uważam że ma opowiadania na poziomie:)
    Tutaj adres: http://zureteiku.blogspot.com/2013/08/spis-tresci.html
    Czekam na kontynuacje i zabieram się za ZoSany:)
    Vanilia
    (jam ciota i mogłam wcisnąć coś dziwnego żeby dodać komentarz xD Nie masz opcji dodaj anonimowo?)

    OdpowiedzUsuń