No to nadszedł czas na drugi rozdział, jakoś szybko idzie bo podjarana blogiem jestem XD
Nie umiem się jednak zabrać za coś z One Piece, niby mam już coś napisane (2 rozdziały), ale na razie nie mam na tamto weny i chce coś nowego napisać. Mam pomysł na One shota (może napiszę dzisiaj i wstawię jutro) i coś z mafią, uwielbiam te klimaty więc powinno mi się lekko pisać. Tylko co z fabułą? XD
Dobra... Czytajcie~!
~~~
Ciemno wszędzie,
głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie…?
Naokoło nie było nic prócz ciemności. Shizuo nie wiedział
nawet czy są tu jakieś meble, drzewa, ludzie… Nie wiedział kompletnie gdzie
jest, ale było mu dobrze. Wszystko miał na swoim miejscu, ręce, nogi, palce,
głowa… Tylko skóra na tle tej czerni emanowała jakimś dziwnym blaskiem, a
kontury ciała miał jakieś takie rozmazane, jakby narysowane kredką lub
mazakiem.
Ale było mu dobrze.
Rozejrzał się ostrożnie po całej tej przestrzeni i dostrzegł
małe światełko, jasne i zachęcające. Ruszył, więc w tamtą stronę, a światełko
się powiększało. Większe, większe, większe i większe, aż stało się jasnym
przejściem.
Iść czy nie iść?
Mózg mówił, by iść, bo tam będzie lepiej i bezpieczniej,
jednak serce mówiło, by zostać i odpocząć, bo musi coś jeszcze załatwić.
Tylko co?
Teraz to nie ważne, skoro Shizuo zostaje, bo woli się
słuchać serca, to usiadł sobie. Potem odetchnął pełną piersią i położył się
oglądając czarne niebo (lub sufit).
Świetliste przejście znikło i w tym momencie blondyn zaczął
czuć ból, przytłumiony, ale był.
Bolała go cała prawa noga, obie ręce, cały tors (klatka
piersiowa bardziej) i głowa. Czuł ten ból bardzo dokładnie i przez niego nie
mógł się już ruszyć. Wpatrywał się tylko w ciemność nad sobą.
Rozdział 2
Izaya po raz setny wystukiwał ten sam rytm palcami czekając
na jakieś wieści. Czekając aż Shinra w końcu wyjdzie z tej sali operacyjno-pokojowej
i powie mu, co ze Shizuo. Nie, że on się martwi czy coś, ale po prostu chce
wiedzieć czy jego genialny plan się uda. A poza tym trzeba udawać, że zmienił
się w zatroskanego i niewinnego Izaye, nie~?
W końcu po jeszcze dwóch godzinach Shinra wyszedł z sali,
był zmęczony, ale szczęśliwy, że uratował przyjaciela.
- Co z nim?- Izaya od razu się poderwał, siedział tutaj
cztery godziny i zbliżał się do przyśnięcia.
- A ty co się tak martwisz?- doktorek naprawdę się nieźle
zdziwił i zaczął podejrzewać, że brunet coś kombinuje i trzeba na niego
uważać.- Kombinujesz coś?
- A nie mogę się martwić?- mruknął niewinnie.- I nic nie
kombinuje, po prostu jak widziałem jak on tak leży…
- To zrobiło ci się go żal? Izaya znam cię od wielu lat,
mnie nie oszukasz.
- A jeśli chcę się zmienić~?- uśmiechnął się lekko.- Każdemu
trzeba dać szansę~…- nadąsał się.- Powiesz mi w końcu, co mu się stało?
- Eh… Ma złamaną prawą nogę w trzech miejscach. Prawa ręka,
lewy nadgarstek i cztery żebra też złamane. Oprócz tego wstrząśnienie mózgu i
siniaki.
- Ale wyjdzie z tego? Mój potworek musi być w pełni sprawny
do naszych gonitw.
- Znając jego organizm dojdzie do siebie w jakieś dwa
miesiące.- Shinra uśmiechał się lekko.- Nie odzyskał jeszcze przytomności i
dzisiaj to się nie stanie, działają dość mocne leki przeciwbólowe.
- Rozumiem…- Izaya udał, że się zamyślił.- Ale mogę do niego
wejść~?
Shinra spojrzał niepewnie na salę, z której wyszedł, a potem
ten niepewny wzrok przeniósł na chłopaka, jakoś nie widział tego, że Izaya tak
nagle się zmienił i „polubił” Shizuo.
- Możesz..- westchnął.- Ja idę do mojej Celty~! Nic mu nie
zrób.- zmierzył go wzrokiem i ruszył przed siebie korytarzem.
Izaya zmienił uśmieszek z niewinnego na swój firmowy.
Wlazłby tam nawet bez pozwolenia doktorka.
Odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi. Teraz musi udawać,
udawać do samego końca. Będzie się zajmował Shizuo jak dobry przyjaciel,
obłaskawi go i sprawi, że ten go polubi, a może nawet pokocha~? Potem, gdy
zdobędzie zaufanie blondyna, ewentualnie, jeśli ten się z nim oswoi to go
zabije. Tak by żałował swojego błędu i widział jego uśmiechnięte oblicze.
Brunet pchnął drzwi i wślizgnął się do środka. Na pierwszy
plan rzucało się białe łóżko, na którym leżał Shizuo. Blondyn był blady jak
ściana, jednak jego mina była spokojna, więc mogłoby się wydawać, że śni mu się
coś pięknego. Był podłączony pod kroplówkę i kardiograf, jego jedna ręka
(prawa) była zgięta i zagipsowana ponad łokieć, a na drugiej gips nie sięgał do
połowy przedramienia (nie wiem czy to jest przedramię, chodzi mi o ten odcinek
ręki między nadgarstkiem a łokciem XD)
Obie nogi miał przykryte, więc nie widział, w jakim
dokładnie są stanie, jednak tors był cały zabandażowany.
Chłopak powolnym krokiem podszedł do łóżka i uważnie
wpatrywał się w śpiącego.
- Śpij Skizu-chan~…- odgarnął mu niesforne kosmyki, które
wychodziły spod bandaża na głowie.- Ale cię połamało…- westchnął i usiadł na krzesełku,
które tam stało.- Ale ja się tobą zajmę, zobaczysz~.- pogłaskał go leciutko po
policzku i zbliżył twarz do jego, uważnie patrzył w te zamknięte oczy.- Mój
plan wypali… Zginiesz z mojej ręki.- cmoknął go lekko w nos. Zawsze chciał to
zrobić z czystej ciekawości, skóra potwora była miękka i przyjemna w dotyku.
Jednak Izaya odsunął się zaraz od niego, podniósł się i uśmiechnął szeroko.
- To ja idę załatwić by przeniesiono cię dzisiaj do mnie~!-
pomachał mu i ruszył z powrotem do wyjścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz