czwartek, 24 kwietnia 2014

Zdany na łaskę boga- rozdział 6 [Shizuo x Izaya]

Oto kolejny rozdział naszej kochanej parki~! Trzeba w końcu jakąś akcję tu wpleść i jakoś to zakończyć, nie~? Przecież nie będę tego pisać w nieskończoność.
No ale na razie macie rozdział 6~! Wiem, że krótki, ale ostrzegałam, że w tym opowiadaniu one taki będą ;*
Rozdział księcia postaram się napisać dzisiaj, chociaż wątpię czy się za to zabiore (Tak, jestem leniem), ale jeśli nie dzisiaj to w weekend no bo jutro trening, a po trningu będę gorzej niż zmęczona :P
Jakoś to będzie~! :D

~~~

Rozdział 6


- No Shizu~… Musimy współpracować~!- Izaya zachichotał przyprowadzając wózek. Na całe szczęście łazienka była na górze. Niestety, mina blondyna znów zmieniła się na minę naburmuszonego dzieciaka.
- Odwidziało mi się.- warknął.- Nawet mnie nie dotkniesz.
- No po prostu jak kobieta w ciąży.- westchnął brunet siadając na wózku, był już zmęczony całą tą szopką. Najchętniej wziąłby nóż i wbił go potworowi prosto w gardło. Przecież taka osoba jak on, nie powinna zajmować się chorymi, a zwłaszcza wybredną bestią. On nie jest treserem tylko bogiem i informatorem.
Bez słowa podniósł się z wózka i poszedł do łazienki, ten potwór nie będzie mu protestował i pokazywał humorków, będzie robił to co chce Izaya, bo inaczej zdechnie, jak nie od ostrza to z głodu.
Chłopak wziął miskę i nalał do niej ciepłej wody, jeśli Shizuo nie chce się umyć w łazience to umyje się w pokoju, a jeśli nachlapie to będzie jego problem i wtedy na pewno się ruszy z tego wyrka.
- A ja go zepchnę razem z wózkiem ze schodów..- prychnął cicho i nalał do wody trochę mydła w płynie.
Wziął miskę, gąbkę i ręcznik ze sobą i wrócił do sypialni.
- Mówiłem ci, że mnie nie dotkniesz.
- Oj przestań już~… Przecież ja cię nie dotknę, tylko gąbka~!- zachichotał i podszedł do łóżka.
- Zdzielę cię.- warknął blondyn.
- Ciekawe jak…- prychnął i postawił miskę na szafce, bo gdyby postawił ją na podłodze to mogłoby się stać tak, że by w nią wdepnął.
Izaya odkrył Shizuo, na szczęście bandaże, którymi miał owinięty tors nie były czerwone. Cóż to był trochę żałosny widok, Shizu-chan cały w bandażach i gipsie, Izayi nawet przez krótką chwilę zrobiło się przykro. Ale tylko przez chwilę.
Chłopak, mimo protestów blondyna, zaczął odwijać bandaże, potem delikatnie mył go namydloną gąbką.
- I co~? Jest aż tak źle~?- spojrzał w jego piwne, aczkolwiek złe oczy.
- Tak.- mruknął i odwrócił głowę w stronę okna, by Izaya nie zobaczył jego coraz większych rumieńców, każde muśnięcie gąbki o jego skórę powiększało dziwne uczucie gorąca. Podobało mu się to i to bardzo, a jak Izaya przypadkiem musnął jego skórę palcem to nawet nie umiał opisać tego co czuł. Tylko dlaczego tak reagował na tego kleszcza? On go powinien nienawidzić! Powinno mu się robić niedobrze na jego widok, a tu takie coś…
Izaye szczerze bawiły reakcje Shizuo, miął ogromne rumieńce, co chwilę drżał i do tego stał się cieplejszy. Tylko jęczenia tu brakowało. Chociaż brunet musiał przyznać, że potworek zaimponował mu muskulaturą.
Chłopcy męczyli się z myciem bite dwie godziny, ale w końcu się udało, bestyjka była czyściutka i pachnąca. Do tego miał przemyte rany i nowe opatrunki.
- Chcesz coś porobić Shizu-chan~?- uśmiechnął się Izaya zbierając stare bandaże i wkładając gąbkę do miski.- A może masz na coś ochotę~?
- Zielonej herbaty.
- Dobrze~!- uśmiechnął się miło.- A coś do jedzenia~? Wątpię, że ten ryż ci wystarczył.
- Mam ochotę na lody.- też się uśmiechnął, zaczynał przyzwyczajać się do takiej niańki.
- No to będą lody~!- wziął wszystko i wyniósł do łazienki, później to posprząta.
Zlazł na dół do kuchni i wstawił wodę, potem wyjął z zamrażarki lody i miseczkę z szafki, do której je nałoży. Lody miał tylko kawowe i waniliowe, powinno mu smakować takie słodko gorzkie połączenie, a jak nie, to kawowe zje Izaya.
Gdy woda się zagotowała zaparzył nią zieloną herbatę, a do lodów dodał jeszcze borówki i pokrojone w plasterki banany, tak do smaku i dla witamin.
Wziął wszystko i wrócił do Shizuo.
- Mam nadzieje, że będą ci smakować, a co do herbaty to musi najpierw trochę ostygnąć.
- Yhym.
Brunet postawił kubek na szafce i usiadł na łóżku krzyżując nogi, w końcu to jego łóżko, jego sypialnia i jego dom, więc może robić co chce. Nałożył na łyżeczkę trochę lodów i podsunął blondynowi pod usta, oczywiście szybko z niej zniknęły.
- Gorzkie.- skrzywił się trochę.
- Bo dałem ci akurat same kawowe, są tu jeszcze waniliowe.- uśmiechnął się Izaya i nałożył kolejną porcję lodów i dał chłopakowi.
- Całkiem dobre, a ty nie jesz?
- Mogę zjeść~!- nałożył trochę lodów i wsadził sobie do pyszczka. Na jego języku rozpłynął się zimny kawowy smak połączony z wanilią i nutką borówki.- Masz rację, smaczne są~!- uśmiechnął się i znów dał Shizuo na tej same łyżeczce kolejną porcję, jednak blondyn tylko się na nią patrzył.- No co~? Boisz się, że czymś się zarazisz ode mnie?- uśmiechnął się w swoim stylu.
Blondyn spojrzał na niego poważnie i wziął łyżeczkę do ust, nic się nie różniło w smaku.
- Nie, nie boję się.
 

1 komentarz:

  1. No bardzo byłam ciekawa jak przebiegnie to ich mycie xD Nie mogłam sobie tego wyobrazić że Izaya tak się męczy a Shizuo to znosi xD No ale fajnie:)
    hahaha xD Lody- moja zboczona psychika nie mogła sobie z tym poradzić.
    Przekazywanie łyżeczki też było bardzo subtelne i słodkie;D Jestem ciekawa co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń