Ale oto dzisiaj (chociaż musiałam się uczyć na sprawdzian z hiszpańskiego) wzięłam się w garść i napisałam! Czytajcie więc moi mili i zapraszajcie lud do czytania tego bloga~!
~~~
Rozdział 4
- No normalnie Shizu-chan~!- Izaya szeroko się uśmiechnął i
zrobił piruecik.- Jestem opiekunką 24 na siedem~!
Blondyn skrzywił się i zaczął ściskać dłonie w pięści. Że
niby Izaya ma się nim opiekować?! To już woli umrzeć! Z jakiej racji Shinra na
to zezwolił, przecież wie, że się nienawidzą! O nie! Izaya nawet go nie dotknie,
nie ma mowy, to na pewno jedna z jego parszywych intryg!
- Chcę stąd wyjść..!- warknął i gips zaczął pękać, przez to,
że tak napiął mięśnie zaczęło go wszystko boleć, a najbardziej ręce i głowa.
- Shizu, bo gips połamiesz, przestań! Wyjdziesz stąd dopiero
za jakieś dwa miesiące, jak ci się wszystko zagoi~!- uśmiechnął się miło i
podszedł do chłopaka by sprawdzić mu gorączkę i jakoś powstrzymać od łamania
gipsu.
- Nie zbliżaj się do mnie gnido!- ryknął chłopak i jakimś
cudem odsunął się od zbliżającej się ręki bruneta. Spowodowało to jednak
przenikliwy ból całego ciała, był tak mocny, że chłopaka na chwilę
sparaliżowało i był bliski krzyku na całe gardło.
- Nie przesadzaj.- westchnął Izaya.- I widzisz? Zsunąłeś się
z poduszki i bolało, chodź, pomogę ci.
- Nie dotykaj mnie.- wysyczał przez zęby.- Bo jeszcze się
czymś zarażę od ciebie.- czuł jak złamane żebro dotyka jego płuca.- Po jaki
chuj robisz tę szopkę, co?!- krzyknął.- Przecież wiem, że chcesz mnie zabić!
- Nie wysilaj się tak, bo gorączki dostaniesz, musisz
odpoczywać Shizu~…- usiadł na krańcu łóżka.- I nie robię żadnej szopki, po
prostu… Chcę się zmienić.- westchnął i spuścił żałośnie wzrok.- Widziałem jak
cię potrąciły te tiry i… I ja nie chciałem żebyś ty umarł i pomogę ci
wyzdrowieć.- ten tekst zadziałał na doktorka, ba! Nawet zaczął dopingować w tym
Izaye, zaczął bowiem myśleć, że wyśmienitym pomysłem jest by chłopcy się
pogodzili.
- Ha! Myślisz, że w to uwierzę kleszczu?!- blondyn się
zaśmiał, chociaż to sprawiło, że żebro bardziej naparło na jego płuco, musi się
jakoś podciągnąć z powrotem na poduszkę, bo zaraz po prostu oszaleje.
Zrobił jedną próbę, jednak nieudaną, gips bądź co bądź jest
sztywny i wszystko boli.
- Pomogę ci Shizu!- brunet szybko się podniósł i chciał dotknąć
blondyna, jednak jego ręka został odepchnięta.
- Zostaw mnie, poradzę sobie.- warknął.
- Ale to cię boli.
- A ja wiem, że cię to nie obchodzi.- syknął i znów się
podciągnął. Brunet niepostrzeżenie złapał go za ramiona i ułożył na poduszce,
Shizuo się to nie spodobało, ale ucieszył się, że żebro wróciło na miejsce i
ból zelżał.
- Odejdź.
- Muszę ci zmierzyć gorączkę, Shizu, nie utrudniaj, błagam
cię.- chciał dotknąć jego czoła.
- Czuję się świetnie.- mruknął groźnie, chociaż głowa bolała
i było mu gorąco.- Idź sobie i nie wracaj.
- Ale jesteś w moim domu~!- zaśmiał się.- No dobrze, jak
chcesz, masz może ochotę coś zjeść? Napić się?
- Nie.- język mu jednak usychał i brzuch krzyczał prosząc o
jakieś jedzenie.- Jeszcze zatrute będzie.
- Niech ci będzie.- westchnął i podszedł do szafki gdzie
zostawił jedzenie dla siebie, wziął talerz w jedną rękę, w drugą złapał swojego
laptopa.- Będę na dole, jak coś to wołaj mnie.- uśmiechnął się lekko i wyszedł
z pokoju.
Shizuo skrzywił się ponownie i zamknął oczy. Nie będzie
kombinował z uciekaniem, bo to pogorszy sytuacje, nie musi jeść, bo ma
kroplówkę, bez picia jakoś wytrzyma, zaczeka sobie na Shinre (bo w końcu musi
przyjść) i poprosi go o wodę. Teraz się prześpi, to może zlikwiduje ból głowy.
- No, no, ładnie Shizu-chan~!- Izaya uśmiechnął się w swoim
stylu i usiadł za biurkiem włączając monitor komputera.- Dobrze myślisz, że mi
nie ufasz, ale już niedługo mnie wręcz pokochasz~!- zachichotał i wszedł w program,
dzięki któremu było widać co rejestrują kamery, które brunet zamontował w
swojej sypialni.- Jestem ciekaw ile wytrzymasz z tą głodówką potworku.-
rozciągnął się kładąc nogi na biurku i sięgnął po książkę psychologiczną, którą
niedawno zakupił.
***
Następnego dnia Shizuo też nic nie zjadł i się nie napił,
nie chciał niczego wziąć od tej gnidy, ale mimo protestów blondyna, Izaya podał
mu leki i zmienił kroplówkę.
- Wiesz co~?- stanął nad nim z podpartymi na biodrach
rękami.- Lepiej było, gdy spałeś, przynajmniej wtedy nie marudziłeś~.- fuknął.-
Musze ci zmienić opatrunki Shizu, umyj cię, nakarmić, napoić, więc błagam cię,
zacznij współpracować.
- Nie, nawet mnie nie dotkniesz.- warknął, chociaż było mu
cholernie źle. Poduszka była niewygodna, brzuch i głowa go bolały, miał sucho w
gardle, czuł się nieświeży i nie pomagało w tym gorąco.
- Zaraz tu zgnijesz. I do tego w moim łóżku! Do końca życia
się nie pozbędę tego zapachu jak cię nie umyję.
- Wolę zgnić niż żebyś ty się mną zajmował.
- Ale powiedz mi jedną rzecz~..- westchnął.- Dlaczego ty
jesteś do mnie tak wrogo nastawiony?
- Bo tobie nie można ufać!- ryknął.- Nienawidzę cię gnoju.-
uspokoił się w miarę, bo żebra znów zaczęły dokuczać.
- A gdybyś dał mi szansę~?- Izaya zatrzepotał rzęsami.-
Jeśli zrobię coś złego to dam ci mój nożyk i osobiście będziesz mógł mi
poderżnąć gardło~!
Shizuo zmierzył go uważnie wzrokiem, sam nawet nie wiedział,
dlaczego tak nienawidził Izayi (jeśli w ogóle to była nienawiść), a gdyby tak
na to pójść? W sumie to nie ma większego wyboru, bo dłużej nie wytrzyma w tym
stanie.
- Dobra…- westchnął.- Daj mi pić.
- Cudownie~!- Izaya szeroko się uśmiechnął.- Potem cię umyję~!
- O nie!- warknął.- Na to się nie zgodzę!
Jednak brunet już go nie słuchał, poszedł bowiem na dół po
szklankę wody i coś lekkiego do jedzenia i inne potrzebne rzeczy.
- Połknąłeś haczyk
Shizu-chan…~!
- Ty też Izaya, ty
też.
jaram sie tym jak lasy w portugalii
OdpowiedzUsuń