Chociaż... Rozumiem was, ja na waszym miejscu nie przyznawałbym się, że odwiedzam takie coś XD
Dobra... Znów się nad sobą użalam, wiem, ale cóż poradzić~?
Przejdźmy do rozdzialiku~! Miłego czytania~!
~~~
Leżał tak cały czas, ból nie słabł, ale też się nie
powiększał. Chłopak przez jakiś czas miał wrażenie, że się porusza, no ale
przecież on leżał, więc jak to było możliwe? Słyszał ciche głosy i w pewnym
momencie poczuł zapach tej mendy Izayi. Był dość ostry i drażnił nos. Tylko, że
drażnił przyjemnie czy na odwrót? Zawsze gdy go czuł to chciał uciekać. Ale
dlaczego?
Bo mu się podobał i
nie chciał się do tego przyznać…
- IZAYAAA-KUN!!!!- krzyknął na cały głos gdzieś tam w
czerń.- WIEM, ŻE TO TWOJA WINA KLESZCZU!!!
Rozdział 3
- No Shizu-chan~.. Mógłbyś się już obudzić, bo mi nudno~..-
brunet pogłaskał go po ramieniu i zdjął okład z jego czoła.
Jakiś czas temu Shizuo dostał dość wysokiej gorączki, a
Izaya w żaden sposób nie umiał jej zbić. Podał mu już leki, ale nie działały,
więc chyba powinien dać kolejną dawkę.
Namoczył ciepłą ścierkę w wodzie z lodem, wycisnął ją i znów
położył na czole śpiącego. Niedługo będzie musiał mu podłączyć nową kroplówkę
bo ta się już kończy i musi jeszcze popracować…
Od kiedy on się stał taki opiekuńczy? No cóż.. od
wczorajszego wieczora kiedy Shizuo został potrącony i w życie wszedł jego plan.
Jakimś cudem udało mu się wyprosić Shinre by potworek leżał u niego, musiał
oczywiście wysłuchać wykładu co może robić, a czego nie, co może mu podać, a co
jest be i takie tam. By mieć święty spokój dał Namie urlop i nie powiadomił
Kasuki o wypadku jego braciszka. Oni mogliby popsuć przecież cały jego plan!
- Izaya-kunn…- wyszeptał blondyn, potem wymamrotał coś
niezrozumiałego i znów ucichł. Przez chwilę też jego palce u rąk poruszyły się,
jakby chciał zacisnąć pięści, ale nie mógł przez gips.
- Neee~. Shizu bo gips połamiesz..- Izaya wyprostował mu
palce, a potem spojrzał na jego twarz, teraz już spokojną i nadal bladą.- Śnie
ci się, blondasku~? Może będzie łatwiej niż podejrzewam~? Jak zwykle jesteś
nieprzewidywalny~!- zacmokał i znów zmienił mu okład.
Takie opiekowanie się chorym, który tylko śpi i nic nie mówi
jest trochę nużące, brunet więc sięgnął po swojego laptopa. Usiadł sobie
wygodnie blisko łóżka, by mieć wgląd na potworka i by zmieniać mu okłady i
zabrał się do pracy.
Szukał informacji na temat jakiegoś nowego gangu, trochę
siedział na czacie i odpowiadał na maile które dosłownie zapychały mu skrzynkę
pocztową. Czy on musi być aż tak popularny~? Ale to dobrze, wręcz bardzo
dobrze.. Dzięki temu ma za co żyć, może bawić się ludźmi i po prostu sprawia mu
to wielką radochę.
Co jakiś czas też dzwonił telefon, Izaya miał nikłą
nadzieję, że dzięki temu irytującemu dzwonkowi Shizuo się szybciej obudzi, ale
tak się nie stało.
Po czwartej kawie, setnym zmienionym okładzie (w końcu udało
się zbić gorączkę~!) przyszedł czas na podanie leków potworkowi.
Chłopak zamknął laptopa i przetarł oczy, które powoli dawały
znać, że są zmęczone. Wstał rozprostowując nogi i położył komputerek na szafce.
- Shizu-chan~! Czas na jedzonko~!- uśmiechnął się szeroko i wyjął
z szuflady pustą strzykawkę w sterylnym opakowaniu- Tylko, która to była
buteleczka?- zaczął wszystkie oglądać, ale w końcu wytypował jedną i napełnił
strzykawkę jej zawartością.
Dawka musiała być podwójna, więc prawie cała strzykawka była
pełna. Gdy Izaya miał już gotowy sprzęt, to podszedł do chorego i odkręcił mu
kroplówkę, która była już na rezerwie.
- O mamo… Pochłaniasz to tak szybko~!- zachichotał patrząc
na pustą torebkę.
Włożył koniec strzykawki do wenflonu i wstrzyknął lek. Na
twarzy blondyna pojawił się wtedy dziwny grymas i chłopak próbował się
przekręcić na bok.
- Neeee! Bo gips połamiesz.- brunet go powstrzymał i Shizuo
znów leżał spokojnie bez ruchu.- Już się wiercić zaczynasz to znaczy, że się
budzisz, ne~?- odgarnął mu blond włoski z czoła i podłączył nową kroplówkę.- A
teraz leż tu sobie, a ja pójdę zrobić sobie coś do jedzenia.- cmoknął go w
czoło i wesołym krokiem, zabierając papierek po strzykawce i torebkę po
kroplówce wyszedł ze swojej sypialni i poszedł na dół do kuchni.
W czasie gdy Izaya był zajęty przyrządzaniem sobie czegoś
prostego do jedzenia to Shizuo powoli otworzył oczy. Było mu źle, nie mógł się
ruszyć, wszystko go bolało, chciało mu się palić i czuł zapach tej mendy.
- Gdzie ja do cholery jestem?- chciał przetrzeć sobie twarz
dłonią, ale mu się nie udało.
Rozejrzał się uważnie po pokoju i prawie od razu zgadł, że
należy on do kleszcza. Wszystko jest w ciemnych kolorach i w nowoczesnym stylu.
Ale co on tutaj robił? Dlaczego nie był w swoim przytulnym mieszkanku albo
chociaż w szpitalu?
Blondyn spróbował wstać, ale to też mu nie wyszło, mimo, że
w jego żyłach krążył lek przeciwbólowy to nadal czuł połamane żebra i wszystko
mu ciążyło.
Do tego był głodny i chciało mu się pić.
I co on ma zrobić? A jak Izaya zacznie go torturować? Czy
wystarczy to, że się wkurzy? Wtedy na pewno pogorszy swój stan, ale będzie w
stanie uciec, albo zabić tą mendę. Wystarczy tylko połamać gips, wyrwać wenflon
i wstać z łóżka.
Jednak gdy chłopak chciał zacząć działać to do pokoju wszedł
Izaya z talerzem parującego ryżu i kawałkiem kurczaka. Na widok przytomnego
potworka szeroko się uśmiechnął.
- Shizu-chan~! W końcu się obudziłeś~! Jak się czujesz~?-
postawił jedzenie na stoliku i podszedł do łóżka.
- Czuję się znakomicie kleszczu.- odwarknął i spiął
wszystkie mięśnie co spowodowało falę bólu.- Co tu robię? Zabiję cię!
- Nie denerwuj się Shizu~.- ton bruneta stał się łagodny i
spokojny, a uśmiech się zmniejszył.- Opiekuję się tobą.
- CO?! Jakim cudem?!- krzyknął chłopak, był już
zdenerwowany. Nie… On był wściekły!
Willuś ja chce kolejny rozdział *o*
OdpowiedzUsuńBoskie,czuję niedosyt~!